Jest tak że Nasze zwierzaki muszą kiedyś odejść z tego świata. Jest to nieuniknione. Co wtedy czujecie? A może jestescie obojętni wobec tego?
_________________ W chwili, gdy poczujesz w sercu miłość i doświadczysz jej głębi, odkryjesz, że dla Ciebie świat już nie jest taki sam, jak był do tej pory
Kiedyś jak miałam królika to zmarł do dostał padaczki na moich oczach ale prawdopodobnie było to spowodowane mną :mrgreen: .
Królik zwał się Teodor i urządziłam mu ceremonię pogrzebową na którą zaprosiłam wszystkie moje koleżanki i moich kolegów z osiedla i pochowałam go na placu pod płotem. Nawet zrobiłam krzyż z patyków i napisałam kamyczkami śp Teodor ;)
Ach ale wtedy miałam z 8 lat xD, ale jakoś się nie przejmowałam za bardzo bo maiłam jeszcze 2 psy.
Ogółem każdą rozłąkę ze zwierzęciem traktowałam ze smutkiem, płakałam i czułam taką wewnętrzną gorycz... .
Miałam wiele kotów,jak byłam mała najpierw moja Mikunia ze strości,gdzieś poszła i już nie wróciła,nie wiem gdzie zdechła,w jakim miejscu :( nigdy już wiecej jej nie zobaczyłam,pamiętam jak wtedy płakałam.Potem moją Eluznię przejechało auto była w ciąży wtedy,mama ją wzięła z ulicy i zakopała pod płotem,cała moja rodzina za nią płakała ;(((((((((((
Albo mojego dziadka piesek Puszek,auto go potrąciło i też zdechł,jak ja wtedy beczałam,byłam mały dzieckiem i to było dla mnie coś strasznego jak moje zwierzątko odeszło.
Teraz już inaczej to przechodzę również jest mi bardzo przykro ale już tak nie płaczę jak kiedyś.
Na wakacje,ktoś mi ukradł mojego Rudiczka (paro miesieczny śliczny rudy kotek) ostatni raz go widziałam jak szłam rano do szkoły,przyszłam i już go nie było,szukaliśmy go ze 2-3 tygodnie,nic nikt nie widział ani nie słyszał.Nie mogłam przeboleć że tak pięknego kotka ktoś mi zabrał,każdemu się podobał,każdy go chwalił,aż w koncu jakiś cham mi go zabrał.Mam tylko nadzieje,że gdzieś tam u kogoś sobie mieszka i jest mu dobrze,tak jak miał u nas :(
_________________
Das Schönste, was wir erleben können, ist das Geheimnisvolle.
Pamiętajcie:
1.Admin,Moderator ma zawsze rację.
2.Jeśli się nie zgadzasz patrz punkt 1.
Hm tak samo kiedyś było jak miałam jamnika z rodowodem. Co prawda za tą rasą nie przepadałam, ale wtedy moi rodzice trochę kasy na niego dali.
Toffika ktoś porwał jak był jeszcze szczenięciem. Szukaliśmy go, rozwieszaliśmy ogłoszenia a o psiaku ani słychu dychu.
Pamiętam jak płakałam za pieskiem (4latka miałam) ale potem na pocieszenie dostałam psa-Ratlerka Bobika który odszedł 2 lata temu.
Bobik to był na prawdę dziwny psiak. Kochał jedynie mojego tatę, nie widział na jedno oko, gdy stawał się już staruszkiem tracił żeby i gwałcił koty :lol:.
No nie wiem Bobik miał taki pociąg seksualny do kotów(samców). To chyba zaczęło się od tego, jak był szczeniakiem i mieliśmy w domu małego kota to chcieliśmy uniknąć tego aby pies nie ganiał za kotami. W końcu pies gonił lecz nie z tego powodu, że ich nie lubił tylko wręcz przeciwnie...
No nie wiem Bobik miał taki pociąg seksualny do kotów(samców). To chyba zaczęło się od tego, jak był szczeniakiem i mieliśmy w domu małego kota to chcieliśmy uniknąć tego aby pies nie ganiał za kotami. W końcu pies gonił lecz nie z tego powodu, że ich nie lubił tylko wręcz przeciwnie...
To z niego troche mocny zboczeniec był :)
Ja kiedyś tak próbowałem od małego zgodzić królika i świnkę morską, ale jak zaczęły się walki, to królik wrócił do sklepu
A co chowania zwierząt, to do dzisiaj wspominam ostatnią świnkę morską, pamiętam że miała na imię Mysia i wspomnienia zostały, wiem że wtedy sporo czasu byłem przygnębiony, bo to był fajny zwierzak, przyjacielski i w ogóle. Mam nawet kilka zdjęć jej i wcześniejszych zwierzaków. W sumie jak teraz królik odejdzie, to też będzie ciężko przez jakiś czas.
Miałam szynszyla-Henka, żył 12 lat i niedawno zdechł. I tak się męczył przez kilka dni, jakoś oddychac nie mógł, nic nie jadł, ledwo sie ruszał i jak go w koncu do weterynarza zawozilismy to w drodze zdechł...
To było najkochańsze stworzonko z jakim miałam styczność. Przychodził na zawołanie, sam sobie wyćwiczył jak o jedzenie prosić i w ogóle był cudowny jak palce podgryzał z lekka.
Zawsze coś takiego przeżywam strasznie, jak się już zżyję i cięzko tak jakoś.
Miałam kiedyś suczkę Maję. Był to świetny pies, była bardzo przywiązana do mojej rodziny. Mój brat ją znalazł leżącą w rowie, była bliska śmierci.
Po jej śmierci każdy był przygnębiony, musieliśmy ją uśpić ponieważ miała padaczke
:( A to jest męka dla zwierząt.
Jak wspomne o tym wszystkim to łezki mi się w oczach kręcą.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.