AUT., w zupełności zgadzam się, że najtrudniejszym wyzwaniem dla naszego gatunku ludzkiego jest dobre kierowanie życiem oraz to, że Mądrość jest odpowiedzią i pomocą na to wyzwanie. Zgadzam się również z tym, że naszym problemem jest, jak żyć poprawnie, czyli mądrze i że nie da się tego osiągnąć w ciągu jednego dnia nauki, bez jednoznacznej decyzji okupionej niejednym wyrzeczeniem.
Do podjęcia takiej decyzji oraz podtrzymywania jej w stałym dążeniu do obranego celu, jak mówi profesor Zb. Pietrasiński trzeba dużej odwagi i samozaparcia. Często mamy do czynienia z tendencjami odwrotnymi, które odciągają nas od bycia konsekwentnymi. Wcale nie musi to wynikać ze złej woli tych, którzy nam przeszkadzają w zmierzaniu do celu. To kwestia różnicy poglądów na życie. Naszym zadaniem jest skuteczna obrona naszych decyzji!
Interesują mnie dwie rzeczy, pierwsza – co ma realny wpływ na poprawianie procesu kierowania własnym życiem, druga – co przeszkadza? Korzystając z mądrości jaką wynoszę z analizowania naszego tematu, dzięki dr de Bono wyciągam wniosek, że to działa, korzystam z tego, czego uczy mądrość – należy patrzeć na każdą sytuację wieloaspektowo, widzieć przez szerokokątny obiektyw, nie ograniczać swoich możliwości do jednoaspektowego lubianego i wygodnego widzenia.
Zabawa, a Mądra Gra
Do życia można podchodzić tylko i wyłącznie przez Zabawę i to może być ogromna przeszkoda w uzyskiwaniu cech potrzebnych do sprawnego kierowania własnym życiem. Profesor Wincenty Okoń – wybitny pedagog, w swoich pracach wyraźnie podkreśla, że poziom zabawy chaotycznej z niejasnymi regułami, lub ich brakiem jest charakterystyczny dla dzieci tylko do pewnego wieku, w którym dziecko nie potrzebuje jeszcze współpartnera, pojawienie się tej potrzeby, jest ewolucyjną szansą, na przeniesienie się do poziomy Gry.
Istnieje więc pewne stadium przejściowe od zabawy, w której dzieci bawią się same dla siebie, do zabawy dojrzałej, która ma już swoje ścisłe reguły i staje się Grą. Ten wczesny poziom, to zabawa tworzona ad hoc przez grupę dzieci, które zetknąwszy się ze sobą przypadkowo, uzupełniają własne pomysły i realizują je w zabawie bez z góry określonego planu i bez przestrzegania przepisów. W takiej sytuacji sfera iluzji zabawowej nie jest niczym ograniczona, rozrasta się do uzależnienia i gdy człowiek dorosły chce w nieskończoność przeciągać zabawę, staje się ona pożywką dla innego typu uzależnień i zabawy np. ze środkami odurzającymi, nie ma mowy wówczas o świadomym kierowaniu własnym życiem.
Konstatacja – bezmyślne kalkowanie dzieciństwa w dorosłe życie, może stać się plagą różnych infantylnych zachowań, niechęć do dorastania i brania za siebie odpowiedzialności to ucieczka w świat nierzeczywistych pragnień.
Mądra Gra jest prawdziwą szkołą społecznego wychowania, skłania do stosowania reguł, wymaga zrozumienia i współdziałania oraz uczy wzajemnych ustępstw. W grze nie da się funkcjonować bez ograniczania postaw egoistycznych, nawet dla uznania znaczenia w oczach innych osób. Gra uczy funkcjonowania, szacunku dla reguł i ich porządku. Gra uczy też panowania nad sobą, w zabawie nie jest to ani ważne, ani istotne, łamiąc zasady gry będziemy z niej wykluczeni, dziecinna zabawa dotyczy tylko nas samych w myśl „Wolnoć, Tomku, w swoim domku”, liczy się tylko moja przyjemność, a co mnie obchodzą inni. Gra może być doskonałym narzędziem treningowym, w poprawianiu zdolności do kierowania życiem, ogranicza ona sferę iluzji zabawowej.
Istotna cecha różniąca zabawę od gry, polega na tym, że gry są z reguły terenem walki, co w zabawie nie występuje. Ten element może wywoływać obawy odpowiadające potrzebie samoobrony, lecz jest to element jakże często występujący w naszym życiu, czyli to gra jest bliższa życiu niż zabawa. Porażka jest elementem gry, której towarzyszy stres. W zabawie, gdy pojawia się stres, zabawa kończy się, bo nie przewiduje porażki.
Francuski filozof Roger Caillois określił zabawę jako nieproduktywną czynność. Wg niego istota gry polega na tym, że każdy współzawodnik chce dowieść swej przewagi w danej dziedzinie, dlatego uprawianie agon ([gr. agṓn ‘spór’, ‘walka’], termin, jakim starożytni Grecy określali sytuację, w której strony spierały się, a celem było wykazanie swojej wyższości nad przeciwnikiem, ewentualnie wyższości swoich racji nad jego racjami) zakłada napiętą uwagę, odpowiedni trening, maksymalny wysiłek i wolę walki, wymaga zdyscyplinowania i wytrwałości, a także postepowania lojalnego, przestrzegania przyjętych reguł, i to właśnie dzięki temu przewaga zwycięzcy nie podlega dyskusji. Agon odwołuje się do osobistych walorów i ma na celu ich ujawnienie, przykładem wszelkiego rodzaju zawody sportowe, współcześnie także gry menedżerskie nastawione na wyłonienie jak najlepszych kandydatów na dane stanowisko pracy. Bierzemy udział przecież biernie lub czynnie w wyborach do władz, tam też jest uprawiane agon.
Niestety w naszym życiu spotykamy się często z przejawami tak zwanej gry nieczystej, braku fair play – sprawiedliwej gry. Gdy grający udają i pozorują przyjęcie reguł gry, lub gdy brak im jest dojrzałości emocjonalnej, nie wytrzymują napięcia sytuacji z powodu przewagi innego gracza i atakują „poniżej pasa”. Narażają się na „czerwoną kartkę”.
Uczestnik Gry jest nazywany Graczem, a jaką nazwę nadać komuś kto się bawi? Zabawa jest zawsze taka sama, reprezentuje ten sam poziom. Gra ma swoje poziomy, bo są gracze poczatkujący, są mistrzowie gry. Poziom Gry zależy od umiejętności, znajomości strategii i taktyki. Gra uczy rozwiązywania problemów, cierpliwości i konsekwencji. Do Zabawy niewiele wysiłku potrzeba, gra jest wymagająca, ale uczy trzymania się w ryzach. O sprawności gracza decyduje jego „Siła Gry”. Mądry gracz będzie ja nieustannie podnosił na coraz to wyższy poziom stawiając sobie coraz to nowe wyzwania.
Najważniejsza Mądra Gra to Gra w Życie. O ile w każdej innej grze możemy się umówić, że cofamy ruch i powtarzamy go od nowa, o tyle Gra w Życie jest Grą bez powtórzeń i często ci
którzy bawią się w życie o tym zapominają.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Zgadzam się z powyższym wpisem, istnieje znacząca różnica pomiędzy etapem nastoletnim, a dorosłości. W czasie nauki szkolnej, a nawet studiów wiele osób tkwi w ograniczeniach tzw. pieleszy domowych. Chcą, by traktowano ich ulgowo, bagatelizują życie, gdyż uznają, że problemy ich nie dotyczą. Stawiają na zabawę i zachowania mało dojrzałe. To czego się nauczyli to tylko teoria, której nie potrafią użyć w praktyce. Istnieje przysłowie, które to dobrze obrazuje: „Wszystko, czego się dotąd nauczyłeś, zatraci sens, jeśli nie potrafisz znaleźć zastosowania dla tej wiedzy."
Dojrzałość wymaga wyzbycia się infantylności i wypracowania warunków do życia. Jeśli ktoś myśli, że się „prześliźnie" to może się ciężko obić. Dojrzałość wymaga ciągłej nauki – wcześniej na przykładzie siebie, a później innych. Zasada jest tu kluczowa „Uczący się powinien wiedzieć, umieć, chcieć mądrzeć.”
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Znów AUT., mnie zainspirował. Problem sumienia dotyczy każdego człowieka, jeżeli się mylę to proszę mnie skorygować. Jeżeli sumienie jest autorytarną siłą, która niepokoi, oskarża i przymusza do zatrzymania się i zastanowienia nad postępowaniem, to moim zdaniem nie da się przejść, tak zwyczajnie do „porządku dziennego”, trzeba się do tego odnieść w jakiś sposób. Wygląda na to, że są trzy warianty traktowania tego problemu:
1. Pozostawić, jak jest i nic z tym nie robić, to też jest rodzaj podjętej decyzji – tzw. zaniechanie działania, mówi się również o odraczaniu działania, które jest odruchem wyuczonym, dziecko do pewnego wieku nie odracza swoich działań. Jeżeli odroczyć działanie z ważkich i przemyślanych powodów, to można go uznać za rozsądną powściągliwość oraz mądre powstrzymanie się od uczynnienia zła, tym bardziej gdy podpowiada to nasze sumienie, jeżeli zaś wynika to z koniunktury i poprawności skłaniającej nas do przyjęcia biernej postawy wobec nacisku sumienia, wówczas przestajemy reagować na dynamiczny tok zdarzeń. Taka postawa jest niczym innym jak wymigiwaniem się od odpowiedzialności i rezygnacją z wykonania ruchu w Mądrej Grze. Udajemy przed sobą, że nas to nie obchodzi, stajemy się zobojętnieni, znieczuleni, na sytuacje, innych ludzi, przyjmujemy strusią filozofię chowania głowy w piasek.
Dr de Bono doskonale opisuje to w rozdziale „Myślenie reaktywne a myślenie aktywne” – reaktywność jest jedynie „sztuką dla sztuki”, jest pozorowaniem, że coś się robi, aby robić, aby nas tylko zostawili w spokoju i zaliczyli nam przynajmniej jakieś minimum. Jest przysłowiowym zamiataniem problemu pod wycieraczkę. Widać w tym próbę oszukiwania własnego sumienia, próbą kompromisu ze sobą, umowy, że wszystko jest w porządku.
Skutkiem jest przewlekłe wymigiwanie się od podejmowania decyzji i musi generować stany nerwicowe. Nauka wyraźnie mówi o tym, że większość naszych chorób ma podłoże psychosomatyczne. Pułapka bierności wobec naszego sumienia prowadzi nas do samooszukiwania się – takiego „chałupniczego” sposobu na zdejmowanie z siebie poczucia winy, a w konsekwencji samooszukiwania się.
2. Drugim sposobem reakcji na sumienie jest negatywna aktywizacja. Trzeba przełamać bierność, ale niszcząc sumienie, które jest przeszkodą do realizacji niegodziwych celów. Sumienie, jak mówi Starożytna Mądrość jest Wewnętrznym Strażnikiem, który nie pozwala być skutecznym, komuś kto wybiera drogę podłości i złośliwości, jest dla niego jak znienawidzony „Inkwizytor”, jak wewnętrzny „Cenzor”, który staje się największym wrogiem.
Sumienie zatrzymuje krzywdzenie i wyzwala skrupuły w działaniu, rodzi poczucie winy z popełnionych błędów. Starożytna Mądrość mówi – drogą do oczyszczenia się z błędów jest przede wszystkim przyznanie własnej winy, człowiek negatywnie nastawiony do sumienia, będzie go za wszelką cenę zagłuszał, bo zakłóca mu sprawne działanie w przekrętach. Tak naprawdę kto ucieka od wyrzutów sumienia boi się konfrontacji ze stanem faktycznym i brnie coraz głębiej w uzależnianie się od strachu. Zagłusza lęk brawurą, popisywaniem się przed innymi, jest ulokowany cały w życiu zewnętrznym, oczekuje uznania z zewnątrz, ponieważ skierowując się do swojego wnętrza napotka niechybnie tam swoje sumienie, czego się od niego dowie, czy sumienie pochwali go za to?
3. Można zaprzyjaźnić się ze swoim wewnętrznym doradcą. To wymaga dużej aktywności, ma to związek z samodyscypliną, przyjmowaniem samoograniczeń. Zarówno zagłuszanie sumienia, jak i jego pełna akceptacja, wymaga bycia konsekwentnym. Tutaj zgodnie z dr de Bono przydatne jest „Myślenie aktywne”, które przewiduje skutki naszych poczynań i jest w stanie uchronić nas przed błędami. Nikt nie jest wolny od błędów, ważne jest, aby ich nie powtarzać, gdy je popełnimy, przyznanie do winy daje „katharsis”.
Profesor Zb. Pietrasiński pisał o promocji głupoty, która wciska się drzwiami i oknami do nas, na dodatek bezpłatnie. Człowiek głupi lekceważy sumienie, człowiek mądry szuka tam wsparcia dla siebie, siły i inspiracji. Dawniej nasi przodkowie mawiali: „Najlepsze mienie – czyste sumienie”. Ludziom z „czystym sumieniem” ufano i polegano na nich.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
"Spokojne sumienie to kolebka rozsądku." Człowiek rozsądny przewiduje i dokonuje takich wyborów, które są zgodne z jego sumieniem - nie wbrew. To prawda, że nie ma ludzi nieomylnych i tych, którzy nie popełniają błędów. Za tego wewnętrznego doradcę można traktować sumienie, a rozsądek za narzędzie, które nie zagłuszy człowieka, który musi podjąć decyzję i znajdzie się w trudnej dla siebie sytuacji.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Niestety straciliśmy relację do pojęcia sumienie, podobnie jak relację do mądrości, co stwierdził AUT. Profesor Zb. Pietrasiński przypomina nam, że mamy ciało zwierzęce, i że jesteśmy od niego uzależnieni. Jak mówi mądrość wschodu to nasz pojazd, dzięki któremu poruszamy się w świecie materii. Biologizm to mocne i stale wysyłane impulsy, które mogą nam być bardzo przydatne w poruszaniu się, ale również, źle wykorzystywane zamieniają się w negatywne programy funkcjonowania. Mówi się, że prawa biologiczne to dyktat genów, w obliczu takiej prawdy, mamy wybór, albo nieustannie ulegać temu dyktatowi i być jak „poprawne” zwierzątko, lub zdecydowanie przeciwstawić się temu dyktatowi.
Prawom biologicznym można się całkowicie podporządkować, można je lekceważyć, próbować łamać na każdym kroku, lecz to może dać jedynie skutki w postaci chorób, to jest właśnie niemądre postepowanie wobec przyrody, co skutkuje również zmianami globalnymi pod wpływem brawurowych działań człowieka. Jedynym sensownym postępowaniem jest uszanowanie tych praw ich pełna akceptacja oraz podejmowanie wysiłków o wyższą jakość życia. Profesor Pietrasiński wyróżnia trzy strategie życiowe człowieka.
Strategia przetrwania charakterystyczna dla zwierząt polega na dążeniu do przetrwania oraz pozostawieniu potomstwa. U człowieka dominuje ona w sytuacjach skrajnego zagrożenia życia lub zdrowia. Przyglądając się dzisiejszej sytuacji pandemii można powiedzieć, że nastąpił „reset” strategii prosperowania, czyli dążenia do komfortu materialnego i psychicznego, cechą charakterystyczną jest niemające kresu zabieganie o to, by żyć wygodniej, dłużej i przyjemniej. Konkretne formy prosperowania są różnorodne: jedni pożądają głownie bogactwa, inni podziwu, zajmowania się tym, co najbardziej lubią. Dzisiejsza sytuacja pandemii zachwiała ten sielankowy obraz życia. Jak widać trzeba szybko rewidować dotychczasowe postawy wobec życia. Nowa rzeczywistość budzi nas z letargu i brutalnie zmusza z jednej strony do ograniczenia rozpasanych instynktów, a z drugiej do szukania nowych rozwiązań.
W sytuacji nieobecności globalnego zagrożenia i względnego spokoju ludzie nie zaprzątają sobie głowy przetrwaniem, większość wygodnie prosperuje, nieliczni decydują się na strategię spełnienia, czyli szukanie zadowolenia przez realizację (A) określonego dzieła lub (B) ideału własnej osoby. W pierwszym człowiek koncentruje się na realizacji misji, szczególnej służby, twórczości. W drugim – realizuje pewien wzór – ideał osobowy.
Strategia przetrwania, jest ograniczona naszymi instynktami, wyznaczona przez program biologiczny. Strategia prosperowania jest pomysłem na życie, wynikającym z dogadzania sobie, bardziej z tendencji brania nić dawania od siebie. Dopóki człowiek nie dozna strachu, jeżeli tkwi w tej strategii, nie będzie zainteresowany zmianami. Dziś widzimy jak sytuacja koronawirusa zmieniła ten stan rzeczy na całym świecie. Wszyscy zostaliśmy cofnięci gwałtownie do strategii przetrwania pod wpływem zagrożenia chorobą. Gwałtownie skurczyło się nam „prosperity” – dobrobyt, pomyślność, powodzenie i dobra koniunktura, teraz trzeba przetrwać. Można załamać ręce i trwać w stuporze – osłupieniu, albo odważnie korzystając z metod mądrościowych, zaangażować się w strategię spełnienia, przywracać rozsądny i oszczędny poziom prosperity. Tego nikt nam nie zabroni i dystansując się emocjonalnie od całej tej sytuacji, trudne warunki jakie mamy są nawet bardziej sprzyjające do spełniania się nam jako człowiekowi.
Zwierzę w swej czystej postaci, nie skażone przez wpływ braku mądrości człowieka, jest wyposażone w wąską mądrość przyrody, robi co każą mu geny i nie odstępuje od tego ani na krok. Realizuje program przetrwania i zapewnia gatunkowi ciągłość, nie modyfikuje swojego życia. Człowiek ma wolną wolę i może ten program zwierzęcy modyfikować przez sztuczny program wynaturzania się. Zwierzę jest ograniczone do programu biologicznego, który nie pozwala być mu ponad miarę. Mówi się o ludzkich bestiach gorszych niż zwierzęta, bez sumienia, które dopuszczają się masowych mordów. Człowiek może stawać się poprawnym człowiekiem oraz wychodzić na szczyty człowieczeństwa, kierując się mądrym sumieniem.
Jeżeli zwierzę zostanie poddane presji i przemocy mając drogę ucieczki i widząc, że przeciwnik jest silniejszy zawsze ucieknie. To jest mechanizm obronny – reakcja adrenalinowa, Dopiero zagonione zwierzę, bez wyjścia, zacznie się bronić. Człowiek może zachować się inaczej, będąc słabszym od przeciwnika będzie się bronić, nie ucieknie, mając nawet drogę odwrotu, z powodów swoich przekonań, pod wpływem sumienia. Człowiek może kształtować postawę, która jest zdolna przeciwstawić się dyktatowi genów, które każą mu uciekać przed niebezpieczeństwem, np. przed pożarem, a co każe człowiekowi angażować się i skoczyć w płomienie, aby ratować cudze życie? Możemy kształtować postawę mądrościową, która będzie nas różnić od zwierzęcia i budować stałą relację do sumienia oraz mądrości.
Sytuacja zagrożenia przypomina nam, że mamy obowiązki wobec naszego ciała, które jest zwierzęce, bo zapominanie o tym, dereguluje nas pod wpływem oczekiwania nadmiernego posiadania, które każe nam zapominać o chęci dokonywania zmian w celu posiadania cech mądrościach, o czym przypomina nam sumienie. Wygoda i stałe dosładzanie sobie życia osłabia wolę i usypia czujność w postrzeganiu zagrożeń. Dzikie zwierzę nieudomowione, jest stale czujne, wygoda przytępia zmysły oraz instynkt walki. Warto więc zdyscyplinować się, aby się nie przejadać, szczególnie słodyczami, bo to czyni nas ociężałymi zarówno fizycznie jak i psychicznie. Zwierzę żyje umiarkowanie dzięki instynktowi i zdrowej równowadze. Nasze zwierzęce ciało pozostawione bez nadzoru, pod wpływem szkodliwej mody pozwoli sobie na zbyt wiele, nadmiar jedzenia, nadmiar telewizora itd. Pozostawiam pytanie otwartym czy puszczając ciało na samowolne działanie tracimy relacje zarówno do sumienia, jak i do metod mądrościowych? Być może odpowiedź tkwi w starożytnym powiedzeniu – „W zdrowym ciele, zdrowy duch”! Czytając różne opracowania na temat sumienia, w różnych religiach, filozoficznych rozprawach, ukazuje się wszędzie ten sam wspólny mianownik – sumienie działa tylko i wyłącznie zgodnie z naszym dobrem i takie wysyła nam impulsy, tylko my jakoś jesteśmy głusi na to z powodu rozlicznych ideologicznych „izmów”, o czym pisał AUT- sprzecznych z regułą sumienia.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Myślę, że sumienie jest wbudowanym w nasze człowieczeństwo zabezpieczeniem przed nadużywaniem wolnej woli.
Dlaczego tak uważam? Człowiek jest najdoskonalszym dziełem natury ponieważ za pomocą wolnej woli może opanowywać i kierować potencjałami przejawiającymi się w naszych instynktach.
W instynkcie zapisane są popędy, a wyzwolona z nich moc może przejawiać się w tworzeniu lub niszczeniu. Ja naturę tak rozumiem, bo jaki twórca chciałby, by jego dzieło w akcie wolnej woli dokonywało samozniszczenia lub niszczyło własnych, stworzonych przecież w jakimś celu pobratymców.
Powyższe zdania utwierdzają mnie jeszcze bardziej, jak ważne jest przychylne traktowanie samego siebie. Bez opanowania tej sztuki życia, jak moglibyśmy przychylnie, przyjaźnie i odpowiedzialnie traktować naszych bliźnich?
Jest jednak w tym coś jeszcze; naszą przychylnością dajemy wyraz szacunku, a nawet czci wobec natury, która poprzez sumienie próbuje nam zasugerować, byśmy w sobie poszukiwali czegoś więcej niż tylko doznawania nienasyconej przyjemności z zachłannego konsumowania samych siebie.
Zwróćmy uwagę, że natura stworzyła nam wszystkie niezbędne do życia warunki; kosmos od ziemi oddzieliła życiodajną atmosferą, okiełznała potęgę pięciu żywiołów w mądrej równowadze, a nasz gatunek wyposażyła w zdolność do rozpatrywania otaczającej rzeczywistości, by przewidywać sytuacje i ich skutki, choćby wynikające ze zmieniających się pór roku, byśmy mogli tworzyć zabezpieczenia, nie tylko by przetrwać, ale także prosperować, a niektórym wyjątkowym jednostkom dopomóc w akcie życiowego spełnienia.
Dziękuję AUT. za podsunięcie tego wątku.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
„Myślenie jest tak nienaturalną i trudną czynnością, jak dla małp chodzenie na dwóch kończynach?
Rzadko czynisz w tym zakresie więcej niż musisz, bo ta nieszczęsna owa ludzka antypatia do uczenia się myślenia objawi się jednakowo w sprawach prywatnych jak i w życiu publicznym.
A wtedy podróżujemy w dół strumienia historii, bo od dawna dobre samopoczucie ludzi trwało króciutko”. – Arnold Toynbee z korektami
Dlatego drodzy forumowicze uczcie się myślenia zaczynając od maksym Zdrowego rozsądku. To prowadzi do mądrości.
Niestety mądrość ma własne wewnętrzne ograniczenia i nie jest w stanie przyjąć żadnych dodatkowych, bo musiałaby przekroczyć granicę oddzielającą ją od głupoty.
Dlatego wolna jest jedynie mądrość. Stąd istnieją dwie logiki, jedna to, logika mądrości, a druga to całkiem inna bez mądrości.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Dzięki AUT za cytat z Toynbee oraz krótki komentarz, ale jakże trafny i inspirujący. Dlaczego tak się dzieje, że myślenie jest trudną czynnością i jednocześnie nienaturalną? Przygotowując się do napisania odpowiedzi na wpis AUT, przejrzałem liczne definicje myślenia, dostrzegłem pewną prawidłowość polegającą na tym, że większość definicji traktuje ten problem z punktu widzenia aspektu „myśleć o czym”? Mało się mówi w aspekcie „myśleć czym”? Bo to są zupełnie dwa różne aspekty niezgodne ze sobą.
Łatwo jest opisywać świat, trudniej widzieć jego mechanizmy, szczególnie te ukryte. Przypominam, że głównym zadaniem heurystyki jest odnajdywanie ukrytych zależności między elementami, a to już jest proces mądrościowy. Do tego potrzebne jest opanowanie konkretnych narzędzi myślenia, które proponowali nam nasi eksperci profesor Zb. Pietrasiński i dr de Bono.
Łatwo jest stać przed obrazem, gdzie namalowano drzewo i wyliczać detale, które się widzi gołym okiem, to widzą wszyscy. Trudniej jest zobaczyć co się chowa pod powierzchnią ziemi, jak pracują korzenie, jakie mogą być przyczyny usychania drzewa i jakie skutki. Kupując samochód widzimy lśniący połysk lakieru, robi to na nas wrażenie, ale jak zajrzymy pod maskę może się okazać, że silnik wymaga remontu kapitalnego, albo całkowitej wymiany. Chcę przez to powiedzieć, że myślenie, szczególnie rozsądne i mądre, ma niebagatelne znaczenie w naszym życiu i zdecydowanie obniża nam ponoszenie niepotrzebnych strat.
Ile to razy daliśmy się nabrać w sklepie na ładne opakowanie, na reklamę, a potem okazywało się, że towar nie odpowiadał tym zapewnieniom. Myśleliśmy o czymś, widzieliśmy to, ocenialiśmy w oparciu o co? A może to narzuciło się nam i zdominowało nam nasze myślenie o tym. Zabrakło nam konkretnych narzędzi myślenia. Ile razy daliśmy się nabrać na zapewnienia innych ludzi, którzy opisywali nam rzeczywistość na swój sposób i mogło to wynikać z tego, że sami zostali oszukani i przenosili to bezwiednie na nas, lub robili to z zamiarem „zrobienia nas w konia”.
Dr de Bono podpowiada cechę jaką powinno posiadać nasze myślenie – premedytacja, dawniej mówiono „zimna krew”, mowa o tym, aby nie dać wyprowadzić się z równowagi, kontynuować proces myślowy zgodny z naszym interesem i nie pozwolić narzucić sobie czegoś negatywnego. Myślenie z premedytacją jest remedium na perfidię kogoś kto nie jest uczciwie nastawiony wobec nas.
Z pokorą przyjąłem apel AUT do forumowiczów, aby zacząć naukę myślenia, zaczynając od maksym Zdrowego rozsądku i od razu uruchomiłem myślenie aforystyczne. Sztandarowa maksyma to, „Indyk myślał o niedzieli, a w sobotę łeb mu ucięli” albo „Myśli o niebieskich migdałach” typowe przykłady myślenia o czymś, bez trudzenia się zaangażowania w myślenie konkretnych narzędzi myślowych.
Nastawiając się na mądrość przyjmujemy w naszym sposobie myślenia jej granice, kończy się myślenie o wszystkim i o niczym. Mądrość i sumienie nie pozwalają robić nam rzeczy, których moglibyśmy się później bardzo wstydzić. Jak mawiał mądrze Platon, rób wszystko tak, żebyś potem nie musiał się z tego tłumaczyć przed sobą i innymi.
Wybór pomiędzy logiką mądrości, a logiką bez mądrości, to tak naprawdę wybór między szacunkiem wobec siebie samego i lekceważeniem siebie. Jest to również wybór między myśleniem łatwym, „życzeniowym”, powierzchownym, a przyczynowo skutkowym, wymagającym dużego mądrego wysiłku.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Od kilku dni poruszają moje sumienie twarde słowa AUT. „Niestety mądrość ma własne wewnętrzne ograniczenia i nie jest w stanie przyjąć żadnych dodatkowych, bo musiałaby przekroczyć granicę oddzielającą ją od głupoty.”
Nim doszedłem do jakiegokolwiek rozumienia powyższych słów, na zasadzie skojarzeń przypomniało mi się skądinąd znane z dzieciństwa przysłowie „Nie będziesz słuchał ojca, matki, będziesz słuchał psiej skóry”. Czy rzeczywiście powiedzenie to - jak współcześnie jest tłumaczone – tylko oznaczać miało karę cielesną, jaka bywała w minionych czasach stosowana wobec nieposłusznych dzieci?
Dlaczego ok. 20 tys. Polaków nosi nazwisko Kot, ale nikt nie nazywa się Pies? Czy dlatego, że do XVII wieku w obiegu było przysłowie „Psi głos nie idzie do niebios”? Nawet zachowane do dzisiaj w literaturze powiedzenia jak „psi los” rozumiane jako liche, niegodziwe, życie i dalej; psia pogoda, psie pieniądze, psie szczęście, psi żywot, lub inny związek frazeologiczny „zejść na psy” w rozumieniu psuć się, schodzić na gorsze, podupadać moralnie, upodlić się - coś nam sugerują. Swoją wymowę ma także to, że jeszcze w XVIII wieku pochodzące od „psa” czasowniki - psuć, psocić – rozumiane były jako cudzołożenie, uprawianie nierządu.
Miłość mądrych i kochających rodziców wyrażana w przestrogach i wskazówkach chroniła ufające im dzieci przed następstwami zejścia na złą – czyli psią – drogę. Pomocne w tym były stare bajki, baśnie i legendy przechowujące dla pokoleń zakodowaną w symbolach mądrość, i wcale nie mam tu na myśli filmowych opowieści o psich „bohaterach” z kreskówek, uczących dzieci – no właśnie czego, chyba nie człowieczeństwa.
Mądrość nikogo, nigdy do niczego nie przymusza i to jest jak rozumiem jej „wewnętrzne ograniczenie”, nie zmusza bo nie musi. Przemocą chlubi się głupota, przejawiająca się w niewidzeniu złowrogich następstw, niewidzenie jest zaślepieniem, czyli wprost nienawiścią, a nienawiść wyzwala przemoc rodzącą konfliktogenną agresję, lub zalęknioną bierność, uległość, rezygnację z aktywnego twórczego życia. Czy przygniatające nas konsekwencje takiego kosztownego wyboru można składać tylko na karb pecha, niezasłużonego nieszczęścia czy też przewrotnego losu?
W XVIII w irlandzki filozof i polityk Edmund Burke przestrzegał „Aby zło zatriumfowało, wystarczy, by człowiek dobry niczego nie robił”.
A co mielibyśmy robić Szanowny Panie?
Po kilku miesiącach uczestnictwa w naszym forum nie mam już wątpliwości, że Życie - z naciskiem na duże „Ż” - w swych nieskończonych barwach i przejawach jest sytuacją zero-jedynkową . AUT. nazywa to tak „istnieją dwie logiki, jedna to logika mądrości, a druga to całkiem inna bez mądrości[/b]”.
I to jest odpowiedź.
Logika bez mądrości skazuje nas na trwożliwe życie, pełne obaw przed „ślepym losem”. Lęk, z kolei jest stanem emocjonalnym prowadzącym do irracjonalnych wyborów, jednym z nich - jak to opisywał już Rub-i-kon jest ucieczka w zabawę, zamiast pozytywnej alternatywy w postaci kreowania Mądrej Gry.
Właśnie to, Mądra Gra jest „prawdziwą szkołą społecznego wychowania, skłania do stosowania reguł, wymaga zrozumienia i współdziałania oraz uczy wzajemnych ustępstw. W grze nie da się funkcjonować bez ograniczania postaw egoistycznych, nawet dla uznania znaczenia w oczach innych osób. Gra uczy funkcjonowania, szacunku dla reguł i ich porządku. Gra uczy też panowania nad sobą, w zabawie nie jest to ani ważne, ani istotne, łamiąc zasady gry będziemy z niej wykluczeni, dziecinna zabawa dotyczy tylko nas samych w myśl „Wolnoć, Tomku, w swoim domku”, liczy się tylko moja przyjemność, a co mnie obchodzą inni.”
Niektórzy mówią, że „świat schodzi na psy”, a ten maskowany umasowioną rozrywką globalny „psi los” cały czas wywiera na nas obezwładniający nacisk. A jednak i tu mamy wybór, możemy tej presji bezwolnie ulec, ale też „rzucić wyzwanie losowi” zwracając się ku Mądrości. Mądrość jak doświadczony stary żeglarz przeprowadzi nasz zmagający się wśród raf na wzburzonym morzu żaglowiec, do celu naszej życiowej podróży.
„Śmiałym los sprzyja”, ale nie za darmo, trzeba zapłacić cenę własnych wyrzeczeń. Kogo i na ile jest stać?
AUT. nawiązując do wcześniejszego wpisu zwraca się do mnie wprost „A może też i dla Ciebie” dostępna jest moc pomocy „Logiki Mądrości” prowadząca do życiowego spełnienia.
Kupuję tą opcję „w ciemno”, dlatego radę AUT. wyrażoną słowami „drodzy forumowicze uczcie się myślenia zaczynając od maksym Zdrowego rozsądku” przyjmuję wprost, tzn. maksymy, aby były użyteczne mają być trwale zapisane w głowie, a nie tylko w notesie, lub na stronach naszego forum.
Dlatego jeszcze raz zgadzam się z Tobą Rub-i-kon, że w aspekcie myślenia ważniejsze jest, aby „myśleć czym”, a nie tylko uprawiać bezowocne „myślenie o czymś”.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Długo się zastanawiałem nad ostatnią bardzo krótką wypowiedzią AUT. Tak to już chyba jest, że do serca nam trafiają nie całe elaboraty, ale krótkie trafne uwagi, które kryją w sobie więcej treści niż niejedna księga. Chcę odnieść się do tego mądrościowo i praktycznie jak uczy nas tego nasz temat.
„Wszystko i wszędzie działa tak samo” – kto z nas w swoim życiu nie posłużył się chociaż jeden raz „prawem analogii”? Jedno wynika z drugiego, bo na czym może oprzeć się analogia, jak nie na tym, że wszystko działa identycznie? Jeżeli istnieje ścisłe podobieństwo między poziomami, strukturami, a nawet identyczność, słynne zdanie legendarnego Hermesa Trysmegistosa – „Jak na górze, tak i na dole; Jak na dole, tak i na górze”, potwierdza tą zasadę. Analogia więc jest uzasadniona i jawi się nam jako zasada poznania, tylko korzystać – 😊. Do analogii jako metody sięga wiele nauk: filozofia, prawo, teologia, polityka, retoryka, matematyka, fizyka, chemia, biologia (np. narządy analogiczne), statystyka, itp., a również mistyka.
Zapytajmy siebie czy Mądrość sięga po analogię, czy to nie Mędrcy starożytności nam ją przekazali? Za pierwszego oficjalnego użytkownika analogii uważa się powszechnie Platona (ponoć uczył się przez wiele lat w u egipskich kapłanów i u Sokratesa), posłużył się nią między innymi do oznaczenia podobieństwa między dwiema rzeczami pod względem funkcji spełnianych przez te rzeczy, oraz oznaczając stosunek między różnymi typami wiedzy, a odpowiadającymi im sferami rzeczywistości – wybrzmiewa to w słynnym „Znajomość słów prowadzi do znajomości rzeczy”. Głównym teoretykiem analogii, w odróżnieniu od praktyka Platona, był Arystoteles.
W końcu analogia znalazła zastosowanie w wielu dziedzinach naukowych. Heurystyka bardzo często korzysta z rozumowania per analogiam jako funkcji, traktując ją jako środek do wynajdowania (inkubacji) nowych pomysłów i rozwiązań. Wiele twórczych rozwiązań współczesnych opiera się o analogię, chociażby wszystkim znany przykład łopat śmigła helikoptera, wzięty z obserwacji spadających nasion i wirujących na wietrze. Takich przykładów można mnożyć. Kolejne pytanie, na ile my mądrze korzystamy z tej metody w naszym życiu, aby je poprawiać i usprawniać.
„Trzeba trochę Mądrości mieć, żeby uruchomić, a potem kierować”. Te kilka zdań i taka mocna mądrościowa inspiracja. Posługiwałem się analogią do tej pory jako metodą do różnych spraw, ale nigdy nie patrzyłem na nią, jak mi to dziś zasugerował AUT. Muszę mu podziękować serdecznie z całego serca, za to trochę Mądrości, które praktycznie dzięki niemu uzyskałem. Teraz widzę, że brak mi było punktu odniesienia do analogii, mój obraz świata się uzupełnił o kolejny ważny element i stał się bardziej jasny i czytelny. Poważne odniesienie się do nawet najmniejszego okruchu Mądrości uruchamia i daje możliwości kierowania tym. Stosując odwrotność analogii, można powiedzieć, że nawet wielka Głupota niczego nie może uruchomić sensownego i na pewno nie da się nią kierować. Może jedynie uruchomić lawinę negatywnych skutków i jak się damy nabrać to pokieruje nami w przysłowiowe krzaki.
„Cały Sekret Mądrości” – Czy mądrość jest sprawiedliwa? Na tym mało sprawiedliwym świecie, spotykają nas różne sytuacje, oczekujemy od innych sprawiedliwego traktowania, jesteśmy często słabi, bezwolni, gubimy się w tym zagmatwanym świecie, wytrąca nas to z równowagi, poddajemy się, a może jednak walczymy, po upadku powstajemy i podążamy konsekwentnie dalej? Na kim i na czym możemy się oprzeć, czemu i komu możemy zaufać? Starożytni mędrcy powiadają, że Mądrość to nasz największy przyjaciel, który nigdy nie zdradzi i nie zawiedzie, oczywiście mowa o prawdziwej mądrości, a nie wymyślonej na użytek chwili chytrej taktyki, która udaje mądrość. Wiele było powiedziane w naszym temacie o tym, że Mądrość stawia twarde wymagania, bez stałego zapału nie da się jej opanować. Kiedyś słyszałem takie zdanie – „Głupiec sam wyznacza sobie najdotkliwszą karę, gdy odcina się od Mądrości”. Prawdziwa Mądrość nie może być szkodliwa tak dla mnie jak i dla innych. Bo czym jest autentyzm, zlaniem się z Mądrością? Profesor Zb. Pietrasiński i wielu innych wymienianych w tym temacie pisało o tym jak wiele stoi przeszkód na drodze do Mądrości, jej to nie szkodzi, ale nam może. Dlatego już mały kawałek Mądrości jest jak światełko w ciemnym tunelu.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
CAŁY SEKRET MĄDROŚCI AUT. zmieścił w trzech zdaniach!
Już po chwili skupionego czytania pootwierała mi się cała seria folderów z zapisanymi w nich plikami czekającymi na klucz do ich odkodowania.
Zaryzykuję i otworzę trzy z nich.
Pierwszy powstał jeszcze w podstawówce, gdy na lekcji – i tu nie pamiętam czy historii, czy języka polskiego – nauczycielka przedstawiła nam postać Platona i jedno z najważniejszych pojęć w jego filozofii dotyczącej Świata Idei. Zafascynowało mnie to do tego stopnia, że już po chwili nie była to dla mnie żadna teoria, a tylko prosta oczywistość, iż musi istnieć wyższy doskonały byt, ukryty przed naszymi ziemskimi zmysłami, tworzący nasz widzialny świat natury, jako odbicie dobrej i pięknej, nienaruszalnej i niezniszczalnej, znajdującej się na samym szczycie Idei.
My jako ludzie stworzeni również na Jej obraz i podobieństwo, obdarzeni wolną wolą, sumieniem zdolnym do odróżniania dobra i zła oraz rozumem, urzeczywistniamy tą zdolność w dobrej, twórczej, szlachetniej kreacji. Rub-i-kon nazwał ją; strategią spełnienia w tworzeniu (A) określonego dzieła lub (B) ideału własnej osoby.
Jednak nasz świat materialny w swej fizycznej substancji nie jest idealny, jest niedoskonały ponieważ podlega entropii, a my zgodnie z regułą czasu jesteśmy przemijający, to musi powodować konflikt lotnego Ducha Idei z twardym oporem materii, tej widzialnej i niewidzialnej. Ziemski byt, nie tylko „chce zachować” to czym jest spełniając swój stan, ale także, oddziałując na fizyczność naszego ciała, chce zapanować nad płynącą z Idei Weną przejmując naszą uwagę, pętając ją, byśmy zdeterminowani instynktami dogadzali tylko naszej cielesności.
Czym jest świat Idei? Prób znalezienia odpowiedzi doszukuję się w folderze drugim, założonym kilkanaście lat temu, pod wpływem artykułu opisującego rozliczne dylematy świata nauki, powodowane odkryciami mechaniki kwantowej, a w szczególności zasadą nieoznaczoności, doprowadzającą do „rozpaczy” badaczy wykształconych na regułach fizyki klasycznej.
Przypomnę w największym skrócie; otóż dowiedziono, że cały nasz świat w którym żyjemy, od galaktyk poczynając, poprzez znane nam prawa przyrody, wszystkie stworzenia, aż do pojedynczego atomu są skutkiem działania mechaniki kwantowej. Problemem dla nauki jest jednak to, że te fundamentalne prawa dotyczące tak cząstek elementarnych jak i całego wszechświata wymykają się spod mikroskopu i nie można ich zbadać klasycznymi metodami. Dlaczego? Ponieważ cząstki elementarne jak np. fotony, elektrony w zależności od sytuacji – pomiar lub brak pomiaru - przejawiają właściwości dualne, z jednej strony falowe, czyli takie jak dyfrakcja, interferencja, a z drugiej korpuskularne, tj. umożliwiające określanie lokalizacji i dokonywanie pomiaru pędu cząsteczki.
Jak jedno może być czymś innym, a w dodatku w dwóch miejscach na raz?
Te i inne pytania w latach 50. wywołały gorącą dyskusję na temat interpretacji zasad mechaniki kwantowej. Dotyczyła ona niewytłumaczalnej natury mikroświata i zachowania cząstek elementarnych, które istnieją w każdym możliwym fizycznym położeniu. Dzieje się tak do momentu obserwacji / pomiaru sprawiającego, że cząsteczka przybiera określony stan zwany wg. interpretacji kopenhaskiej - kolapsem funkcji falowej. Ta dziwaczna zasada doprowadziła niektórych uczonych do wniosku, że to człowiek aktem woli – obserwacji lub świadomości – powołuje rzeczywistość do istnienia.
Odkryte właściwości mechaniki kwantowej postawiły naukę pod ścianą, za którą obwiązywały już zupełnie inne prawa tajemniczej rzeczywistości wg. której nie jesteśmy w stanie powiązać przyczyny ze skutkiem i skutku z przyczyną, a poszukiwanie sensu tych zjawisk i kontynuowanie dalszych rozważań wymagało odejścia od reguł nauki empirycznej i wejścia na obszary szeroko pojętej metafizyki np. takiej jak „teoria wszechświatów równoległych”.
Problem pomiaru i granicy pomiędzy fizyką klasyczną, a kwantową są jedną z największych niewiadomych współczesnej nauki. Wyrażają to stwierdzenia największych badaczy; „Zachowuję się jak struś, który chowa głowę w piasek względności, aby nie patrzeć w twarz wstrętnym kwantom:” powiedział Albert Einstein. Na inne jego stwierdzenie „Pan Bóg nie gra w kości” Stephen Hawking odpowiedział „Bóg nie tylko gra w kości, ale czasem rzuca je tam gdzie ich nie widać”; inny cytat Richarda Feynmana „Mechanika kwantowa opisuje przyrodę jako absurdalną z punktu widzenia zdrowego rozsądku. I w pełni zgadza się z doświadczeniem. Mam nadzieję, że zaakceptujecie naturę taką, jaką jest – absurdalną”; a teraz słowa Erwina Schrodingera „Jeżeli te przeklęte przeskoki kwantowe rzeczywiście pozostaną w fizyce, to nie będę mógł sobie wybaczyć, że w ogóle związałem się z teorią kwantów.”
Czyż to rozdarcie badaczy /odkrywców nie przypomina nam słów Sokratesa „Wiem, że nic nie wiem” i jego przesłania, by ze spokojem i pokorą przyjmować właściwość ludzkiej natury; z jednej strony ograniczonej w swym poznaniu, a z drugiej prącej nas do walki, aby granice te przesuwać jak najdalej w nowe i nieznane nam rewiry?
Co i jak czynić? I tu także Sokrates nie pozostawia nas bez podpowiedzi i zachęty „do życia najbardziej godnego człowieka”, czyli „stawianiu przed wszystkimi innymi sprawami tego, aby stać się jak najlepszym i najmądrzejszym, bowiem bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto”.
Dlatego skłaniam głowę przed Sokratesem i nazwanymi wyżej i tymi niewymienionymi, odkrywcami praw fizyki klasycznej i magicznej mechaniki kwantowej, potwierdzającymi, że wiedza, nawet gdy nie zna odpowiedzi na wszystkie pytania, służyć ma przede wszystkim ziemskiemu szczęściu człowieka, osiąganego poprzez zdeterminowane doskonalenie czterech cnót; umiaru, sprawiedliwości mądrości i dzielności.
Historia zatoczyła koło, a potrzeba było 2500 lat, by nauka padła na kolana przed znanym już w pradziejach, a dziś odkopanym z zapomnienia odkryciem, że życie nasze i całego wszechświata zależne jest od magii, w naszym współczesnym rozumieniu magii fizyki kwantowej. Przypomnę słowa AUT. „przed religią była magia, a po religii dopiero powstała nauka, która po latach szczytnych odkryć dziś zmuszana jest do opróżniania pucharu goryczy”. Wyrażają to najdobitniej słowa Antoona Lorentza (nie mylić Lorentzów), bo jest kilku, „Straciłem przekonanie, że moja praca naukowa prowadziła do obiektywnej prawdy, i nie wiem po co żyłem: żałuję tylko, że nie umarłem pięć lat wcześniej, gdy jeszcze wszystko wydawał o mi się jasne”.
Kim my jesteśmy, czym jest otaczający nas świat czy rzeczywistość istnieje niezależnie od jakiegokolwiek aktu percepcji, skoro cała materia zbudowana jest z atomu podlegającego prawom mechaniki kwantowej, skąd bierze się w świecie uprzywilejowana pozycja człowieka badacza obserwatora, ale także detektora i kreatora, obdarzonego cudem życia i darem jego samoświadomego kształtowania i przekazywania.
Kilka dni temu usłyszałem złotą myśl „Prawdę pozna tylko człowiek bezstronny” (była już u nas o tym mowa), a ja to uzupełniłem; i w swojej głębi doskonale zrównoważony.
Nie potrafię tego wyjaśnić, ani uzasadnić, ale przekonany jestem, że dualizm falowo -korpuskularny i dwoista natura fotonu wynika z tego, że światło, w naszym przypadku słoneczne przesyła do nas nie tylko energię w postaci promieniowania, ale i informację – programiści nazwali by to bitami danych. Co o tym sądzić zgodnie z fizyką kwantową? Żyjemy w strumieniu życia, a w nim jest także promień świetlny na którego falach unosi się kapsułka z listem adresowanym do każdego z nas. W liście kwantowym znajdujemy instrukcję jak żyć godnie i sensownie, tak na poziomie indywidualnym jak i gatunkowym. Kapsuła ta unosi się w rytm pływów i odpływów, dopóki nie skierujemy na nią uwagi, dopiero wówczas staje się korpuskularną cząsteczką materializującą się w naszym umyśle, po to, aby zobaczyć w nim to, co i jak czynić należy.
Śmiała teza, ale żeby ją obalić, wpierw trzeba coś udowodnić.
I tu otwiera się mój trzeci folder…, ale na dziś wystarczy, odsłonię go w następnym wpisie.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Nie dziwmy się, mamy do czynienia ze stosunkowo młodą Europą, a jeszcze młodszą Ameryką, w porównaniu z bardzo starym Wschodem. Nasz kraj to zaledwie 1000 lat z kawałeczkiem, dlatego trzeba rozumieć, że kultury o wiele starsze miały tak starą mądrość jak stare są same. My się do niej przebijamy z trudem, a tam było wszystko jasne. Istniały szkoły mądrości starsze od czasów pisanych. Część z tych szkół dotarła na Zachód, czyli Euro-Amerykę. Zmieniła się dla niepoznaki, a mądrość tylko ze Wschodu przyszła, bo była o wiele starsza, nie mogło być inaczej.
Szkoły mądrości przybierały różny charakter i kierowali nimi ludzie w mądrości wychowani, mający stałe linie następców. Mówiąc wprost trzymano się tradycji mądrościowej. Do dziś świat korzysta z faktu dawnego istnienia mądrości, której ślady są w zachowanych dziełach tak w humanistyce jak i w technice.
Mądrość miała wtedy ścisła aparaturę pojęciową, ale konstrukcja humanistyki, czyli wyłagadzanie warunków życia ludzi odcięło nas od chropowatości jaka mądrość ze sobą niosła. Mądrość była związana mocnymi pojęciami, takimi jak silny charakter, silna wola, dziś już całkiem odrzucone.
Ludziom proponuje się więcej luzu, a dawniej proponowano nieustanną pracę nad samym sobą. W szkołach mądrości podawano definicję mądrości – „Żeby być człowiekiem mądrym, trzeba zgodzić się na poświęcenie jej czasu, jakąś ilość pracy, kreowanie pomysłowości w parciu mądrość, wymagano wysiłku nakierowanego na osiąganie tego celu. Ta definicja jest ponad czasowa, nic się nie zmieniło, tyczy również naszych czasów, podkreślaliśmy, że współczesne badania wykazały, iż mądrość wcale się nie zmieniła, jest taka sama jak w starożytności, jest nauką dbania o niepowtarzanie błędów. Niepopełnianie błędów wymaga swoistej sprawności, którą już miękcy ludzie utracili i tylko mądrzejący może pojmować innego mądrzejącego i tak było zawsze. Nie ma wyboru jak człowiek chce być mądrzejszy niż inni, to musi to ukrywać, a metod ukrywania we wszystkich szkołach mądrości nauczano.
Starożytne wskazania ze wschodnich szkół mądrości, dotarły do nas z Tybetu, Indii, Chin, Japonii i z Bliskiego Wschodu, jako resztki wschodnich szkół mądrości. Ostatnie szkoły mądrości, które miały charakter mistyczny, były niedopasowane do naszych czasów i już zniknęły.
Były też takie szkoły, które wymagały kilku rodzajów wstrzemięźliwości, a co dziś już staje się śmieszne. Po wtajemniczeniu kandydatów, ujawniano poziomy dożywotniej wstrzemięźliwości, tak brzmiały właśnie hasła mądrości starożytnej. Wymagano tak skrajnego podejścia, żeby móc unikać zagrożenia głupotą. Podkreślano albo głupota, albo mądrość. I tyle o wyjątkowych obowiązujących zaleceniach mądrości dla współczesności. No bo proponować wstrzemięźliwość na wielu poziomach stało się dziś czymś śmiesznym.
Starożytna szkoła mądrości, w której nauczano pod postacią religijną - i dlatego mądrość była poważnie traktowana i wyjątkowo szanowana, a nie lekceważona jak obecnie.
Aż prosi się taka uwaga - mamy teraz religię i naukę, zrobiło się ciasno dla mądrości, od której nauka i religia przecież zaczęły.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Współcześnie mamy „kulturę luzu”, moda, mass media i celebryci lansują luzacki styl życia (bo mają z tego kasę), ale jak widać koronawirus te tendencje przyhamował, bo ludzie zaczęli się bać. Psycholodzy mówią, że zdrowy lęk z powodu zagrożenia pobudza do rewidowania swoich postaw wobec życia. Z tego powodu przeżywamy stres, ale jak wiadomo stres sam z siebie nie jest niczym złym, pobudza nas do działania, tyle że to działanie może być ucieczką tak fizyczną jak i psychiczną. Uciekamy myślami w krainę fantazji, gdy nie dajemy sobie rady z rzeczywistością.
Chyba komuś zależy żebyśmy byli nadmiernie rozluźnieni, bo wtedy mało interesują nas obowiązki, bardziej nasze prawa do realizacji naszych zachcianek podsycanych przez modę. Bardziej jesteśmy nastawieni na wydawanie niż na oszczędzanie, chętniej oddajemy się zakupowym szaleństwom. Pandemia chyba przypomniała nam wszystkim, że warto jest mieć odłożone środki na „czarna godzinę”, pół roku temu jeszcze nikt nie myślał o czymś takim. Nastąpił ostry „reset” we wszystkich dziedzinach naszego życia.
Zawsze mamy wybór, możemy negatywnie ulec naciskowi adrenaliny, uciec, możemy też stać się agresywni i rozpocząć proces niszczenia wokół siebie, możemy również zdecydować się na samookaleczenia, lub w skrajnym podejściu, pozbawić się życia, to też jest przecież rodzaj ucieczki od problemów. Lęk może zamienić się w panikę, a to jest już groźne, może się rozprzestrzeniać jak zaraza. Gdy zapoznajemy się z informacją o tego typu zachowaniach, w oddaleniu od tych zdarzeń, gdy nas to osobiście nie dotyczy, kiwamy z politowaniem głową, odnosimy się krytycznie, nie mamy wątpliwości, że zabrakło zdrowego rozsądku bohaterom tych zdarzeń, z daleka jesteśmy mądrzy i rozsądni. To jest jednak tylko teoria, a przyjmowanie wszelkich teorii, bez możliwości ich przeniesienia na praktykę, jest zgubne, bo wydaje się nam, że jak już o czymś pomyślimy, to tak jakby to się działo, a tak przecież nie jest.
Kto jednak, na co dzień, świadomie przygotowuje się na różne trudne sytuacje, ćwiczy sprawność fizyczną oraz psychiczną? Kto jest mądry w trakcie dużego nacisku zagrożeniem, rozsądnie się zachowuje i wie co ma robić, nie panikuje, a jeszcze jest zdolny pomóc innym?
Zgadzam się z AUT, że taką funkcję, kształtowania cech mądrościowych może wypełnić jedynie specyficzny trening oparty o sprawdzone mądre metody. Nasza postawa życzeniowa wobec życia nie załatwi nam sprawności i skuteczności. AUT napisał, że wstrzemięźliwość stała się śmieszna (widocznie ktoś ją ośmiesza), a czyż nie jest śmieszne, gdy człowiek tkwiący w swoich iluzjach na swój temat, żąda spełnienia jego kaprysu bezpodstawnie. Ale takie są konsekwencje luzackich postaw. Może luz jest akceptowany w sytuacji zabawy i nawet nagradzany oklaskami, ale zastanówmy się nad proporcjami w naszym życiu, między zabawą a odpowiedzialnym podejściem do naszych obietnic i zobowiązań, które podejmujemy?
Profesor Zb. Pietrasiński daje nam odpowiedź, lecz nie bezpośrednio, dlaczego wstrzemięźliwość jest tak ważna. Jest ona remedium na silne emocje, które narzucają nam działanie bez oglądania się na normy i skutki. Mądrość jak pisze profesor stanowi obronę przed dyktatem emocji. Lecz nie w teorii, ale w praktycznym ćwiczeniu się w umiarze.
Mądrość trzeźwi zanim coś się stanie. Ile to razy „pluliśmy sobie w brodę” z powodu nieprzemyślanych działań, żałowaliśmy i obiecywaliśmy sobie, że już nigdy więcej czegoś takiego nie powtórzymy. W naszym temacie wielokrotnie powtarzane było, że istnieje ta prosta mądrość, która podpowiada nie róbmy czegoś czego nie jesteśmy pewni, bądźmy wstrzemięźliwi, odłóżmy to co może nas postawić w sytuacji wstydliwej dla nas. Mądrość wyższa mówi o tym, abyśmy nie odkładali działania ani na moment, jeżeli jesteśmy pewni tego co i jak należy zrobić. Nawet ten kto nie siedział za kierownicą samochodu wie, że samochód ma dwa pedały, gaz i hamulec. Mądrość prowadzenia samochodu polega na obserwacji zdarzeń i sprawnym reagowaniu na nie. Tego niestety nie da się nauczyć teoretycznie na kursach prawa jazdy. Wymagana jest wstrzemięźliwość oparta na zdrowym rozsądku (wynika z naszej postawy wobec życia, a nie z tego powodu, że jesteśmy jakimś specjalistą) w naciskaniu na pedał gazu, co natychmiast powoduje, że nie musimy ostro potem cisnąć na pedał hamulca i stawiać samochód na sztorc, lub nim koziołkować w poślizgu. Jak widać jedno z drugim ma ścisłe powiązanie, a w każdej innej naszej działalności jest tak samo, tylko trzeba umieć przeprowadzać analogię, o której wspominałem i paralele między jednym a drugim.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Jest na naszym forum przysłowie ”Łatwo kierować głupcem, łatwiej mędrcem jeszcze, półmędrka sam Bóg w swoje nie złowi kleszcze”, które w moim rozumieniu - rozwijając tą metaforę - oznacza , że głupiego trzymając mocno w kleszczach Bóg może przekuć na mądrego. Półmędrek jest śliski i galaretowaty, jak takiego uchwycić? Półmędrkowi na szachownicy życia zdaje się, że jest figurą i może wykonać każdy ruch na jaki ma ochotę, łamie w ten sposób reguły i żadna gra z nim nie jest możliwa, ale to on zawsze krzyczy, co robicie, grać nie potraficie?!
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.