Rub-i-kon, zacytuję fragment twojego wpisu „Mądrość nie jest teoretyczna, trzeba się jej uczyć jak wszystkiego innego i trzeba taką drogę przejść ... Trzeba się korygować, wtedy mądrość stanie się praktyczna, tego nauczali najstarsi mędrcy i do dziś nic się nie zmieniło …”
Jeżeli mądrość jest praktyczna – a jest – to musi mieć wyznaczony praktyczny cel. Praktycyzm jest wymierny, jak w przypadku biegacza rozwijającego swoją sprawność w pokonywaniu barier do kolejnego rekordu – 10 sekund na 100 m.
Bez tego praktycznego celu nie mogłoby być przypowieści o płynącym dokądś i z jakiegoś powodu statku, i napotkanej w nocy, na kolizyjnym kursie latarni morskiej.
W zasadzie celem tym, może być już samo znalezienie się na tym okręcie, po to by zespołowo, metodą korygowania błędów, uczyć się praktycznych czynności związanych z żeglugą, ale jest to kolejna metafora.
Metafora jest przydatnym narzędziem, jak w przypowieści o jaskini Platona, ale jej kontekst jest tak szeroki jak całe nasze życie i tak głęboki jak i każda jego sekunda, ale wciąż nie ma w niej kontekstu praktycznego, związanego z naszym personalnym stanem tu i teraz.
Korygowanie kursu przez PROTEKTORA może dotyczyć tylko stanów praktycznych, jak w przypadku tej przypowieści o latarniku, kapitanie i statku.
Tylko kto weźmie na siebie ciężar ryzyka, jak np. w obecnej sytuacji, gdy każda podróż do pracy, nawet przy zastosowaniu dostępnych zabezpieczeń, wśród ludzi o niepostrzegalnym stanie zdrowia, może być śmiertelnie niebezpieczna, ale zarabiać by żyć, także przecież trzeba, taka jest konieczność i odpowiedzialność nie tylko za swoje życie – tak jak w samochodzie, między ludźmi to i w domu.
No jasne, dlatego wyznacznikiem zdrowia jest ZDROWY ROZSĄDEK.
Zdefiniowane filtrów percepcji pt. „Różowe okulary” i ich przeciwieństw jako antidotum, jest bardzo przydatne i warto nauczyć się ich jak pacierza, ale tylko Latarnik może potwierdzić, kiedy człowiek wydobywa siebie ze starych złudzeń, wchodząc nieświadomie i dla siebie niepostrzeżenie w nowe, jeszcze bardziej subtelne, i w następne, i następne, i tak bez końca. Dlaczego? Bo każdy człowiek jest niepowtarzalny i tyle tylko wie na ile zna samego siebie.
Zacytuję pewien fragment z książki o wracającym, na żaglowiec, po długiej przerwie oficerze „A teraz na sam widok owych odległych żagli, wydawało mu się, że wraca do domu. Tak długo brakowało mu owego poczucia bezpieczeństwa, jakie daje pobyt wśród innych ludzi, znających swoje zadania i wykonujących swoje obowiązki”.
Wiela razy załoga, czy w ramach ćwiczeń, czy też rejsu, musiała być korygowana, by opanować wszelkie czynności związane z żeglugą, tak by nawet w czasie sztormu czuć się z sobą bezpiecznie, ufając, że każdy z nich wie co do niego należy i nawet w nieprzewidzianych warunkach, jak najlepiej wywiąże się ze spoczywającego na nich obowiązku.
Czy współcześnie takie miejsce istnieje, jeżeli tak to, gdzie?
Może jednak nie mam racji … jeżeli MĄDROŚĆ była, jest i zawsze będzie ponadczasowa – a tak jest - to nie może komunikować się z nami inaczej jak przy pomocy metaforycznej sugestii ukrytej; w przysłowiach, złotych myślach, bądź przypowieściach.
To na nas spoczywa ciężar usłyszenia i zrozumienia jej przesłania, praktycznego uwzględnienia ostrzeżeń i zaleceń, tak by jak kowal przekuć je w gorącą, stalową, przynoszącą szczęście podkowę – która musi ostygnąć przed użyciem.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
A. T. jak zwykle mądrze, treściwie i skutecznie inspiruje.
Każda słowna deklaracja, że chce się być mądrym, jest niewystarczająca, by stawać się coraz mądrzejszym. Bo przecież trzeba pomyśleć w każdej konkretnej sytuacji jak można do niej podejść mądrze, inaczej niż dotychczas – bardziej twórczo.
Deklaracje łatwo składać, to nic nie kosztuje, tym bardziej jeśli człowiek pozostaje nieustannie na poziomie dyskursu wewnętrznego i nie przechodzi do realizacji tego co deklaruje. Mamy zainstalowany w sobie, taki chytry mechanizm – wydaje nam się, że co pomyślane to od razu zrobione. Nasz umysł jest wirtualny, zwodzi nas i przekonuje, że wystarczy być w świecie wirtualnym, bo to jest nasza jedyna rzeczywistość. Profesor Pietrasiński i dr de Bono jednomyślnie twierdzą, że myślenia i działania należy uczyć się oddzielnie, bo są to zupełnie dwie różne rzeczy. Zainspirowany przez A. T. fragmentami z książki de |Bono, pomny jego nauki o „pułapce inteligencji” zacząłem zgłębiać treść „Naucz swoje dziecko myśleć” i co rozeznałem? – „Jednym z podstawowych mitów pokutujących w naszym systemie oświatowym jest mit, że wiedzieć o czymś – to dosyć; że wystarczy mieć wiedzę na jakiś temat, a niezbędne działania staną się jasne i oczywiste; że wystarczy dokładna mapa, aby było łatwo poruszać się w terenie. Naprawdę świat realny jest inny. … działanie wcale nie jest łatwe, choć ma się wiedzę na określony temat. … podobnie jak w szkole uczy się umiejętności czytania, umiejętności pisania i umiejętności liczenia – można uczyć się też „umiejętności działania”. Działanie wymaga niemało myślenia. Działania „na wyczucie”, „na nosa” w dzisiejszym świecie już nie wystarczają. Trzeba radzić sobie z ludźmi, podejmować decyzje, wymyślać strategie i nadzorować ich realizację, robić plany i wprowadzać je w życie. Trzeba radzić sobie z napotkanymi konfliktami, targować się, negocjować i ubijać interesy. Trzeba wyceniać, oceniać, osądzać, robić rachunki strat i zysków. To wymaga myślenia. To wszystko razem wymaga również umiejętności działania i operatywności. Te kraje i narody, które w świecie opanowanym przez rywalizację nie poświęcą należytej uwagi umiejętności działania – zostaną w tyle. W skali pojedynczego człowieka – kto za młodu nie nauczy się operatywności, choćby trzeba będzie opanować sprawnie komputer – będzie musiał zostać teoretykiem (duża wiedza i brak pasa transmisyjnego przenoszącego wiedzę w działanie, to pozostawanie tylko w sferze samej deklaratywności)”.
Teraz warto przypomnieć założenia profesora Z. P. odnośnie myślenia i działania, sądzę, że pozwoli to nam zobaczyć problem w zupełnie nowym świetle. Ze słów Z. P. pojmuję, że samo myślenie jest niewystarczające do osiągania celu, musi być przekute w działanie. Rozumiem też, że w sferze myślenia nie posiadamy takich barier jak w działaniu, w naszych wizjach nic nie jest nas w stanie zatrzymać. Stąd deklaratywność nasza, niczym nie uzasadniona, opiera się jedynie o nasze teoretyczne dywagacje, staje się obiecankami bez pokrycia, a to może prowadzić do karkołomnego szaleństwa, ośmieszania się przed innymi i tego, że w przyszłości nikt nie będzie nas traktował poważnie. Z obu modeli wynika, że samo myślenie jest niebezpieczne, nieweryfikowalne przez twardą rzeczywistość, może prowadzić do ucieczki od realności, ładowania się w swój własny wirtualny świat. Myślenie ma uwzględniać prawa świata, w którym działamy. Jeżeli tak nie jest, może stać się dodatkowym źródłem problemów i nieszczęść dla człowieka. Deklaracje są ważnym elementem naszego życia, musimy w jakiś sposób obwieszczać innym w co zamierzamy „Grać”, czego można się po nas spodziewać. Przykładem jest brydż, w którym ważną częścią tej gry jest licytacja, czyli deklaracja wysokości gry, przeciwnik zawsze może skontrować, deklarując w ten sposób swoją niezgodę. Po licytacji następuje chwila prawdy w postaci rozgrywki, wówczas dowiadujemy się, ile warta była nasza deklaracja. Wszystko jak w życiu. Deklarujemy, a sytuacje życiowe nas sprawdzają. Kto chce mądrzeć będzie wyciągał naukę z każdej sytuacji – reguły tej gry są mądre, warto się na nich uczyć, nawet szanować je, niekoniecznie trzeba w nią grać. Uczyć się więc można od wszystkiego lub na wszystkim już w akcji, a wtedy już trzeba liczyć się z podejmowanym ryzykiem – i od tego właśnie mamy mądrość. – Z tego wynika, że miara ryzyka, równa się poziomowi osiągniętej przez nas mądrości. Fraktal piszesz, że mądrość musi mieć cel i to miara ryzyka wyznacza na ile w działaniu będziemy skuteczni.
Uczący się mądrości szybko zrozumie, że np. ma skłonność do przelicytowywania lub niedolicytowywania, co i tak prędzej czy później zostanie odsłonięte w rozgrywce życiowej. Możemy dużo udawać, samooszukiwać się, popisywać się swoimi deklaracjami, ludzie przecież nie są naiwni, jakbyśmy tego chcieli. Może lepiej być skromniejszym w deklaracjach, w myśl zasady mniej, za to lepiej. Natomiast popisujmy się w działaniu. Mądrość równoważy skrajności, idąc za mądrością mamy szansę równoważyć swoje deklaracje do naszych możliwości realizacji. Deklaracja, że chce się być mądrym jest najwyższą i najtrudniejszą deklaracją do zrealizowania. W brydżu oznacza wzięcie wszystkich zadeklarowanych lew, nie można pozwolić sobie na popełnianie błędów, robimy wszystko, żeby nie oddać ani jednej karty ponadto co zaplanowaliśmy do oddania. Może w przyszłości nauczymy się przy sprzyjających okolicznościach rozgrywać Życiowego Wielkiego Szlema, czyli nie oddać ani jednej karty przeciwnikowi, a tym przeciwnikiem jest nasza głupota.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Bardzo dobrze podstawy mądrości, opisał S. R. Covey jako nauczyciel działania. Zaproponował 7 nawyków skutecznego działania i warto je wyliczyć. Podał definicję nawyku w swojej książce – nawyk jest skrzyżowaniem wiedzy, umiejętności i pragnienia.
Podał definicję tych 3-ch składników.
Wiedza odpowiada na pytanie, co robić? I dlaczego?
Umiejętność oznaczył jako wskazówkę – jak to robić?
Pragnienie określił motywem – pragnę to robić – a nawet chcę, uzasadnił definicję głębiej – współdziałanie z ludźmi wymaga słuchania ich.
Dopóki nie chcę słuchać i nie ma we mnie pragnienia słuchania, nie zmieniłem tego w nawyk. Dlatego wymagana jest praca na tych 3-ch poziomach, by dokonać zmiany w zakresie „być – widzieć”, to właśnie nazywamy rozwojem – bo sposób bycia zmienia widzenie, a ono znów zmienia dawny sposób bycia i to się w spirali powtarza. Pracując nad tymi 3-ma składnikami, zrywamy ze źródłem pseudo bezpieczeństwa, zaczynamy wchodzić na nowy bardziej skuteczny poziom własnego działania oraz współdziałania z innymi, do tego jest wymagany wyższy cel niż dotychczasowy. Dotychczasowe chcenie powinno się przenieść na poziom nowego chcenia, jest to bardzo skomplikowany proces, nawet dotkliwy. 7 nawyków jest zgodne z naturalnymi prawami wzrostu. Proces wzrostu nas wzbogaca o nowe możliwości. Wchodzimy w skalę dojrzewania, od zależności przez niezależność do współzależności. Tak przebiega przecież nasze życie. Od urodzenia jesteśmy pod opieka potem stajemy się coraz bardziej niezależni i gdy dochodzimy do pełniejszej niezależności to możemy dalej już działać współzależnie. To co jest najistotniejsze opiera się na naszych związkach i relacjach z innymi, bo życie między ludźmi z konieczności jest współzależne. Wystarczająco już ukazaliśmy wartość nawyków - czas je wymienić:
Nawyk pierwszy:
- bądź proaktywny;
Nawyk drugi:
- zaczynaj z wizją końca;
Nawyk trzeci:
- rób najpierw to co najważniejsze;
Nawyk czwarty:
- myśl w kategorii wygrana twoja – wygrana współgracza;
Nawyk piaty:
- staraj się najpierw zrozumieć, potem być zrozumianym;
Nawyk szósty:
- synergia;
Nawyk siódmy:
- ostrzenie swej piły, czyli trzymanie się zasad wszechstronnej samoodnowy. - Nigdy nie możemy być tak zajęci piłowaniem, żeby zapomnieć o ostrzeniu piły.
Nawyki to dobre ziarno pod pole mądrości.
Mądrość udowadnia, że nie da się żyć bez stałych, twardych zasad, do których trzeba się dostosować, w innym przypadku szukamy kłopotów dla siebie. Warto pamiętać, że pomiędzy bodźcem, a reakcją istnieje przestrzeń, w niej mamy możliwość dokonywania rodzaju reakcji. Suma naszych reakcji, czyli decyzji, tworzy nasze zachowania.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Co może nam dać wiedza o tym, że nawyk jest skrzyżowaniem wiedzy, umiejętności i pragnień? Czy nawyk może pomóc, czy może zaszkodzić? Chcę zwrócić uwagę na to, że oprócz nawyków pozytywnych wyrabianych ciężką pracą, istnieją nawyki negatywne wynikające z nierozważnego powtarzania głupich nieprzemyślanych idei. Japońscy mistrzowie miecza mówią mądrze – aby dojść do idealnego wykonania techniki cięcia mieczem, należy wykonać około 50 tys. powtórzeń i to się zakorzeni jako nawyk i jest to świadoma harówa w pocie czoła. W przypadku kombinacji technik nawet trzeba wykonać 100 tys. powtórzeń. Można codziennie bezmyślnie, kilkadziesiąt razy sięgać po paczkę papierosów, wyciągając papierocha, aż w końcu stanie się to głupim przyzwyczajeniem, czyli negatywnym nawykiem, prosty przykład rachunkowy – pojedynczy papieros wyciągany z paczki i wypalany 20 x dziennie x 365 dni x 7 lat = 51 100 powtórzeń, to jesteśmy jak japoński mistrz, ale nie miecza tylko mistrz sięgania bezwiednie po papierosa, taki nawyk nami rządzi bez naszej świadomości, wówczas szybciej działamy niż myślimy, dla mistrza miecza to niezawodność wywalczania sobie najwyższej sprawności i zdrowia, dla palacza to niezawodność wywalczenia sobie utraty zdrowia, a może i raka płuc!
Dla dobrego nawyku, musimy mieć dobrą wiedzę ze sprawdzonego i potwierdzonego źródła. Dla negatywnego bierzemy bzdurną wiedzę, jak leci bez sprawdzania, wierzymy na słowo, bo działają same pragnienia, bez umiejętności oceny szkodliwości lub przydatności danego zjawiska. Pragnienia podszyte pseudo wiedzą odcinają nas od zdrowego rozsądku, czyli od wiedzy płynącej z doświadczeń wielu pokoleń czego się wystrzegać, a w co wchodzić. Otrzymujemy pseudo wiedzę, czyli szkodliwe instrukcje, iluzję wątpliwych korzyści. Pojawia się pytanie komu zależy na tym, żebyśmy „łykali” te niszczące pseudo metody, jak bezbronna ryba powietrze, wyciągnięta gwałtownie z wody na brzeg.
Wiedza – Umiejętności – Pragnienia
Po co komu wiedza, jeżeli brak umiejętności wdrażania jej w życie?
Po co komu umiejętności, jeżeli pragnienia nie angażują ich w sprawę?
Po co komu pragnienia, jeżeli ignorancja je oślepia?
I tak koło się zamyka! Jak z niego wyjść?
Te trzy ważne Terminus Technicus, jakby napisał A. T., wg mnie źle lub niewłaściwie uruchamiane wstawiają człowieka w zamknięty krąg nieudolności sprawczej, jeżeli zostaną zastosowane jak należy wyciągają nas w górę. Zaczynamy od wiedzy – czyli co robić, aby wykluczyć się z tego zamkniętego kręgu i wskoczyć w dynamiczną spiralę wzrostu w górę. Wiedza pozorna na nic się zda. Potrzebne są na początek szczegółowe instrukcje, aby wiedzieć co mamy konkretnie robić. Umiejętności wymagają cierpliwości, bo nigdy na pstryknięcie palcami się nie pojawiają, zawsze trzeba poczekać – pragnienia drzemią, trzeba umieć wybrać odpowiedni moment i wstrzelić się z nimi w sytuację rozpoznaną przy pomocy dobrze poznanej i rozumianej wiedzy. Wstrzeliwanie się z pragnieniami na podstawie chwilowej zachcianki, kończy się zazwyczaj nie trafionymi decyzjami. Skutki po tym można długo naprawiać, albo nawet nie mieć takiej możliwości, jeżeli straci się życie, lub otrzyma kalectwo.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Rub-i-konie to udana prowokacja, czyli jak to nazwałeś „zamknięty krąg”, który wyklucza wszelką sprawność, jest stałym naszym zagrożeniem. Zauważono to już w starożytności, jak się okazuje najpierw na szeroko pojmowanym wschodzie i co z tego wynika, my Słowianie mamy wygodnie, ponieważ nasze języki należą do grupy indoeuropejskiej, jak się z badan okazuje, to w ludziach istniała mądrość starożytna mająca tysiące lat nawet do nas się częściowo przeniosła, do współczesności. Mądrość w Indiach nazywano Dżnani – zapisywano Gnani. Do naszego języka przeniosło się to jako poznanie, czyli domyślnie, wartościowe poznanie, które wykraczało poza ten niebezpieczny krąg, o którym słusznie wspomniałeś. W starożytności nie istniał relatywizm, dlatego pojęcie mogło być mądre, czyli poza relatywne. Bo z tego „pro-contra” wynika, iż mądrość nie mogła być relatywna. Służyła dbaniu o równowagę między myśleniem i działaniem, a także o równowagę w samym myśleniu, które miało dbać o niewchodzenie w różnie rozumiane skrajności. Używano pojęć równoważących tak w Indiach jak i w Chinach. Nazwy powstawały w oparciu o konkrety funkcjonujące w rzeczywistości np. słowo Joga było rozwinięciem prostego pojęcia opisującego parę dwóch bawołów, w jednym chomącie. Rozpoznawano w ten sposób wartość równowagi, najstarszy traktat jogi nazywał się Hatha Joga Pradipika. W tej nazwie zachowano podwójną równowagę Ha oznaczało Słonce, Tha Księżyc. Co sugerowało nazwę równowagi między Słońcem i Księżycem, to samo w Chinach Yin – ciemny i Yang – jasny, obie nazwy spełniały wymóg mądrości, czyli pierwszą wartością była równowaga, która dałaby się kontrolować, a nierównowaga jest już nie do kontrolowania, czyli jest skrajnością. Z tego logicznie wynikała reguła unikania skrajności, to taka podstawowa cecha mądrości. I w tych rozważaniach pojawiła się Joga mądrości, jako Dżnani Joga po zabiegach, o których już pisaliśmy. To był idealny system mądrości, który do nas już nie dotarł, ale mądrość jako wartość ponad czasowa, przebiła się do współczesności. Przechowała wartość „reguły równowagi”. Nawet obecnie nie wiadomo, jak przetrwała wartość reguły równowagi. Nierównowaga negatywnie wpływa na nasze życie jako możliwość, o której wspominasz. Wartość tej reguły przetrwała na Wschodzie geograficznym, który obecnie bardzo słabo rozumiemy, to jest tzw. inna filozofia. W owym czasie mądrość rozumiana była jednoznacznie w Indiach i w Chinach. Badania potwierdzają, że przeniosła się z Indii do Grecji, a stąd do Rzymu i w ten sposób do naszej kultury.
[Spróbujmy chwilę zająć się składowymi ówczesnej mądrości. Zawarta ona była w tzw. Dżnani Jodze – Jodze mądrości – jodze, ani rozumu, ani samego poznania. Bowiem dostęp do mądrości, był utrudniony już w samym trudnym dostępie do niej, a także mądrości jako takiej, wtedy panowały takie pojęcia jak ilość i jakość i różnica między nimi. Proponowano człowiekowi, który chciał być mądrzejszy, osiągnięcie cech jakościowych, jakich w takim przypadku wymagano. Trzeba było przejść 7 etapów lub inaczej mówiąc poziomów, by stać się człowiekiem mądrym.
1-szy poziom był wyjściowym, czyli ilościowym. Wiadomo, że zaczynał się od niemądrości i dopiero gdy pojawiał się bodziec zachęcający do dążenia w kierunku mądrości trzeba było przejść przez rozważanie zmiany planu na przechodzenie na wyższy poziom – czyli poziom odrywania się od dotychczasowego poziomu ilościowego, by dalej przejść na poziom jakościowy, do końca drogi mądrościowej. Na 3-im poziomie, czyli już jakościowym trzeba było zacząć poprawiać swoje dotychczasowe ilościowe myślenie. 4-ty poziom, to używanie wcześniej poprawionego myślenia. Na 5-tym, przechodzono ćwiczenie dystansu do wcześniejszych poziomów. Na 6-tym, oczekiwało dowiadywanie się jaki cel ma mądrość i podtrzymywanie swojej decyzji pójścia dalej. 7-my, jak mówiono, to ta część mądrości, którą osiągnęliśmy, wtedy ona staje się tratwą, która przenosi nas przez „morze zagrożeń” i w następstwie twierdzono, że nie ma nic czystszego niż mądrość – jak się ją przyjmuje to mądrość zaczyna oczyszczać. A. T.]
Gdy się przyjrzymy zaleceniom mądrościowym starożytnych, to wyłaniają się trudności przyswojenia mądrości, podobnie jak i współcześnie. Wiadomo, że światem rządzi polityka, a ona dzieli ludzi na prawicę i lewicę i mamy takich rodziców, którzy są na prawicy, albo lewicy. Przyjmujemy ich poglądy na całe życie lub je zmieniamy. W takim przypadku sprawdzamy oferty jakie funkcjonują na ideowym rynku, a mądrość od zawsze spełniała wyjątkową funkcję, próbując godzić prawicowość z lewicowością, ona potrzebna jest i prawicy, i lewicy, a to może ludzi łączyć. Bo jednym i drugim potrzebny jest zdrowy rozsądek, czyli przewidywanie skutków swych wyborów. Widoczne to jest choćby na poziomie zdrowotnym, a zdrowie ma silną relacje do przedłużania życia. Z tego wynika, że mądrość ma służyć poprawie naszego życia i wtedy napotykamy takie same trudności, obecnie jak i w starożytności, taka zmiana bowiem wymaga uporczywej pracy nad sobą, czyli mówiąc wprost – wysiłku. Mądrość jest tu swoistą nagrodą, jak udowodnili starożytni, wymaga to osiągniecia nowych cech, z trudem z siebie wydobytych. Ma to mało wspólnego z zabawą, co już podkreślaliśmy, bo mądrość ma zabawę zastąpić. Mimo, że przetrwała tysiące lat, to nadal wymaga równoważenia wszelkich skrajności. To prawda, że przetrwała w zmieniających się cywilizacjach, ale jednocześnie była niejako ponad nimi. Zawarta była w potrzebie zdrowego rozsądku, a o wstępnych nazwach zdrowego rozsądku w różnych cywilizacjach jeszcze trzeba będzie o tym wspomnieć. Poza Biblią, która powstawała przecież również na Wschodzie, niewiele wprost o niej na Zachodzie wiadomo. Dzięki Rub-i-konie za postawienie sprawy w formie pytań, postaramy się na nie odpowiedzieć. Nie wiem czy nasi odbiorcy są na to gotowi, by jak Ty wspominasz, uzyskiwać szczegółowe instrukcje. Z naszych badań wynika, że mądrość należy tylko ukazywać, by można było coś z tej propozycji wybrać. Może ktoś się jeszcze na ten temat odezwie. Bo filozofie i ideologie Wschodu są dla nas obce, lecz tam zajmowano się mądrością wprost. Jak mówią badacze, na których już się powoływaliśmy, starożytna mądrość niczym się nie różni od jej współczesnego rozumienia. To tak jakby była jednakowo potrzebna wtedy i obecnie. A więc warto było podjąć próbę mówienia o niej, jednocześnie unikając używanych tam terminów. Stała frekwencja w naszym temacie to potwierdza.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Dzięki Kaz. za odpowiedź na pytania jakie we mnie zakwitły po przeczytaniu Twoich i Rub-i-kona wpisów:
Jaka wiedza, jakie umiejętności, jakie pragnienia są potrzebne do wyjścia z "zamkniętego kręgu nieudolności sprawczej"? Jakie są konkretne instrukcje, aby wiedzieć co konkretnie trzeba robić, tak by móc "wskoczyć w dynamiczną spiralę wzrostu w górę"?
Pierwszym najważniejszym pragnieniem jest posłuch, posłuch jako zdolność do natężenia wszystkich swoich sił, by usłyszeć, posłuch jako postawa gotowości do uczynienia tego co się usłyszało i przeczytało.
Nikt sam z siebie nie ma wiedzy, ani umiejętności, musi zwrócić się do tego, który wie co robić, jak i dlaczego to zrobić, a nie coś innego? Sama wiedza (Słońce, Yang) to tylko teoretyzowanie, sama praktyka (Księżyc, Yin) to tylko zrobotyzowanie. Osobno nie ma w nich siły, aby wyrwać się z zamkniętego kręgu nieudolności sprawczej”.
Pytałem wcześniej o cel Mądrości. Wyjaśniasz Kaz., że od starożytności celem Mądrości było poprawianie jakości życia, przede wszystkim na poziomie zdrowotnym w silnym związku z możliwością jego przedłużenia. Wymagało to wypracowywania cech do przechodzenia przez siedem poziomów, w myśleniu i działaniu, od ilości do jakości, przy zachowaniu reguły równowagi.
To właśnie chcenie jest punktem podparcia do szukania równowagi pomiędzy wiedzą, a umiejętnościami. Chcę osiągnąć jakąś umiejętność, by podnieść jakość działania, to muszę sięgnąć po wiedzę, jak już tą wiedzę przyswoiłem, wymaga to jej sprawdzenia w działaniu i w ten sposób nabiera się nowych umiejętności. Wymaga to wysiłku, a tylko dzięki jakościowemu wysiłkowi można „wskoczyć w dynamiczną spiralę wzrostu w górę”.
Mądrość służy poprawie naszego życia, aż do ostatecznego oczyszczenia z wszystkiego co Mądrością nie jest. Po drodze można coś z „ogólnej mądrości” wydobyć, by i inni z tego skorzystali.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Zastanowiły mnie mocno słowa AUT. o tym, że mądrość nie mogła być relatywna. Moim zdaniem szczególnie dziś, w odpowiedzi na problem epidemii jaki mamy i ogłoszony stan wyjątkowy, który będzie obwiązywał za kilkanaście godzin, słowa te nabierają szczególnego znaczenia. Do tej pory wszyscy mieliśmy pełny luzik, jeździliśmy na masowe imprezy, siedzieliśmy w restauracjach, kinach i teatrach. Budowaliśmy sobie wspaniałe plany na przyszłość – "sielanka". W sytuacji, gdy nic się nie dzieje, nie widać zagrożeń, pozwalamy sobie na różne szaleństwa, nadmierne rozluźnienie, szczególnie pod wpływem środków odurzających, co prowadzi do szybkiej ujemnej weryfikacji naszego systemu wartości, gdy przeszkadza on nam w realizacji skrajnej przyjemności, a to prowadzi do obniżania wewnętrznego kryterium oceny zdarzeń, dlatego degradujemy tylko na moment nasz system wartości, dla celów chwili. Czy obecna sytuacja nie wymaga od nas odwrotnego postępowania, dodatkowego napięcia uwagi, koncentracji na tym co robimy, bo to jest trudniejsze i wymaga więcej wysiłku niż oddawanie się przyjemnemu rozluźnieniu? Oczywiście chodzi o postępowanie świadome nie oparte na podświadomym lęku, który nic dobrego nie wróży. Sytuacja "sielanki" się skończyła, mamy realne zagrożenie, które daje żniwo śmierci! Będąc na luzie, przykładamy się do zwiększenia prawdopodobieństwa tego żniwa! Dajemy zły przykład innym, jak niedawno, pewien nasz polityk, pełniący jedną z ważniejszych funkcji w państwie poleciał na luzie odpoczywać do kraju o najwyższym stopniu zagrożenia wirusem, przy czym zabrał ze sobą ochroniarzy. Dziś dowiedziałem się, że w jednym z państw o rosnącym poziomie wirusa, zabroniono osobom pełniącym ważne stanowiska we władzy, wyjeżdżać poza granice ich własnego kraju – bardzo mądre i odpowiedzialne rozporządzenie. Każdy kto lekceważy zagrożenie, ponosi za to winę, im wyższy poziom władzy tym wyższy poziom odpowiedzialności.
Dziś jeden malutki wirus, zmienił wszystko, wpłynął błyskawicznie, na decyzje rządzących i rząd obciął rozprzestrzenianie się jednym rozporządzeniem – no to brawo dla rządu, jak widać on nie jest na luzie, zadziałał w interesie narodu, bezwzględnie, jednoznacznie, nierelatywnie, czyli mądrze. Rząd wypełnia swoje cele i zadania, ale to jest 50% powstrzymania tragedii, drugie 50% należy do nas, którzy nie jesteśmy rządem. Jaka część mądrości nas dotyczy, mądrość rządu to dobrze zarządzać kryzysem, nasza jako narodu i społeczeństwa obywatelskiego, nie przeszkadzać, nie dyskutować niepotrzebnie, uczyć się jak najszybciej, nowej sytuacji w jakiej się znaleźliśmy i realizować to co niezbędne w tej sytuacji. Nietrzymanie się tego może doprowadzić do sytuacji, że wielu z Polaków nie wróci już nigdy do możliwości skorzystania z zasłużonego odreagowania napięć. Czas luzu trzeba odłożyć, trzeba, jak uczy mądrość zrównoważyć go wyższym napięciem koniecznym do postawienia sobie nowych wymagań.
Musimy jak najszybciej opanować nowy obraz sytuacji w jakiej się znajdujemy, bez pretensji, lekceważenia i bez paniki. To co jeszcze do tego czasu było względne i mało ostre w masowym postrzeganiu, dziś zmienia się na bardziej kontrastowe i jednoznaczne. Przykładem wypowiedź w radiu jednego z ekspertów, który zachęca wszystkich do zrewidowania swojej postawy wobec zaistniałych zmian i zachęca do korzystania z wiedzy na temat zagrożenia oraz trzymania się bezwzględnie obowiązujących zasad bezpieczeństwa. Czyż ta wypowiedź nie jest oparta o mądrość? Czy my jako naród zawsze musimy być Polakami mądrymi po szkodzie, przecież możemy samych siebie przeskoczyć, pójść po rozum do głowy i stać się mądrymi przed szkodą. Zadajmy sobie pytanie, co nami kieruje w tej sytuacji – zagrożenia? Sądzę, że wiele zależy od wyuczonych odruchów, są narody zdyscyplinowane, są rozluźnione, nastawione na ciągłą zabawę i to od razu widać jak u kogo ten wirus na jaką skalę się rozprzestrzenia. Nasz rząd podjął szereg dobrych rozsądnych decyzji, ograniczających relatywne, czyli względne podejście do zagrożenia. Zanim wszyscy ludzie zorientują się o co chodzi, może umrzeć zbyt wielu ludzi. Przykładem luz młodzieży jednego z krajów, gdzie zamknięto szkoły, a oni ciesząc się, że mają dodatkowe wakacje poszli się bawić w myśl „Hulaj dusza…”. Mieliśmy dużo szczęścia jako naród, że to nie my, jako pierwsi, doznaliśmy tego doświadczenia, więc uczmy się na cudzych błędach i nie powtarzajmy ich na sobie. Mamy to co mamy, tego nie da się cofnąć. AUT. napisał – Mądrość służyła dbaniu o równowagę między myśleniem i działaniem, a także o równowagę w samym myśleniu, które miało dbać o niewchodzenie w różnie rozumiane skrajności. Nie narzekajmy na rząd, inne państwa mają o wiele gorsze, zaufajmy rządowi, róbmy co do nas należy, jak najlepiej, w ten sposób będziemy zachowywać równowagę między naszym myśleniem o sytuacji zagrożenia, a naszym działaniem w tej sytuacji. Nie wchodźmy w skrajności pod wpływem niekontrolowanych emocji. Wirus jest faktem, tak jak te nowe groby, które zostawia po sobie. Czy możemy w tym momencie wpłynąć na wirus, zniszczyć go? Na razie nauka nic nie wie o tym zjawisku, nie ma lekarstwa na niego, pozostaje więc nam, nasza nierelatywna postawa wobec niego, w naszych zrównoważonych działaniach. Róbmy więc to co do nas należy, poprzez nasze zachowania niszczmy warunki rozwoju dla wirusa, a wtedy sam padnie. AUT. napisał – nierównowaga negatywnie wpływa na nasze życie, a mądrość, czyli równowaga jest potrzebna wszystkim siłom politycznym, zarówno prawicy jak i lewicy – szczególnie ich odłamom skrajnym. Mądrość to równoważenie skrajności, pod warunkiem, że każdy robi co do niego należy. Powtarzam i potwierdzam za AUT. – warto było podjąć próbę mówienia o mądrości – staram się uczyć z propozycji AUT., jednocześnie mądrzeć i wprowadzać do praktycznego zastosowania jego uniwersalne sugestie odnośnie mądrości, odnosząc się dzięki tej wiedzy do rzeczywistości jaką mamy. AUT. pisał również o tym, że różnie można się odnosić do bieżących wydarzeń, biernie lub pasywnie, zgadzać się na zastane, lub próbować to zmieniać, w dzisiejszym swoim wpisie coś spróbowałem, podjąłem ryzyko aktywnego odniesienia się do obecnej sytuacji, ponieważ na co dzień staram się być w zgodzie z tym o czym napisałem i z tym co znalazłem w naszym temacie.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Bardzo trafnie Rub-ikonie oceniasz obecną sytuację zagrożenia epidemią jako szansę, na zweryfikowanie dotychczasowych, przeciwnych mądrości nawyków, w imię ocalenia nas jako jednostek wrośniętych w tętniącą życiem tkankę społeczną, jaką współtworzymy.
Prócz powszechnego, tkwiącego w każdym z nas przyzwyczajenia do zabiegania o własne korzyści, zrządzeniem losu zaistniały nowe trudniejsze warunki, które z jednej strony ograniczają pole naszej swobody, a z drugiej uwolniły w głębi nas przestrzeń, w której możemy wyraźniej zauważyć, czy to co chcemy uczynić nie zaszkodzi, nie tylko mnie, ale i bliźniemu, co z kolei w konsekwencji, mogłoby powrócić i już z zwielokrotnioną siłą, uderzyć we mnie lub w moich bliskich.
Kilka dni temu wysoki przedstawiciel senatu ocenił, że obecny stan zagrożenia jest dla nas egzaminem z człowieczeństwa. Niestety nie rozwinął głębiej tego sformułowania, ani nie wyjaśnił jaka wiedza i umiejętności miałaby decydować, o pomyślnym zdaniu tego egzaminu, ani jakie gremium miałoby decydować o jego wyniku. Myślę, że samo życie jest naszym egzaminatorem, zgodnie z prawem równowagi obdarzające nas wypłatami za trafne, bądź nie trafne decyzje.
Z kolei, dzisiaj, w przekazywanym przez radio komunikacie o sytuacji w naszym kraju, jeden z przedstawicieli rządu wymienił trzy najważniejsze cechy jakie winniśmy w sobie uruchomić, by zapobiec eskalacji epidemii: odpowiedzialność, rozwaga, rozsądek – i tu przytoczą definicję AUT „zdrowy rozsądek, czyli przewidywanie skutków swych wyborów”. Nikt nie chce doświadczać złych skutków, a myślę, że większość z nas, złych skutków, nikomu nie życzy, choćby z szacunku do przysłowia „Kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada”.
Jak nie wpaść w te dołki? Najlepiej ich nie wykopując, a to nie jest takie proste, z powodu dość powszechnej przypadłości, zaraźliwej choroby znanej od tysięcy lat z przypowieści, o źdźble i belce w oku.
Rub-i-kon nazwał to zaburzenie percepcji, filtrem typu „Różowe okulary”, ale zarazem dał antidotum na wyleczenie tej dysfunkcji postrzegania, i nazwał je filtrami oczyszczającymi percepcję od 0 do 7. Antidotum to jest bardzo pomocne, działa, a ja od dzisiaj traktuję je z nowym nastawieniem, jako trening przygotowujący mnie do egzaminu z człowieczeństwa.
Dla przypomnienia przytoczę 8 filtrów oczyszczających percepcję:
0. Nietolerancja wobec własnych słabości jako zagrożenia. Koncentracja na brakach jako szansie, aby pójść dalej w celu uzyskania czegoś pewnego, do czego potem można się będzie odwoływać.
1. Przychylne traktowanie siebie, stawianie sobie coraz wyższych wymagań.
2. Liczenie się z dobrymi radami, ludzi doświadczonych, nieobrażanie się na krytykę.
3. Odpowiedzialność za siebie i innych. Dystans emocjonalny do sytuacji.
4. Powstrzymywanie się przed gwałtownymi nieprzemyślanymi decyzjami.
5. Podejmowanie trudnych wyzwań ze świadomością, że nic nie ma za darmo i nie przychodzi łatwo, co stanowi wymierną wartość, zarówno w sferze materialnej jak i psychologicznej.
6. Poważne podchodzenie do życia, dokonywanie wyborów z uwzględnianiem ich skutków.
7. Wyzbywanie się złudzeń co do siebie i innych.
Każda codzienna SYTUACJA jest naszym życiowym egzaminem, sprawdzianem, czy obniżamy nasz system wartości, czy wręcz przeciwnie, jakość nasza rośnie.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Czy możliwa jest skuteczna postawa obywatelska, taka jaką wymagamy od innych w sytuacji zagrożenia? Czy również wymagamy jej od siebie? Co musi być spełnione, aby tak właśnie było? Mój wcześniejszy wpis dotyczył w jakimś stopniu postawy obywatelskiej, na tle zagrożenia jakie wywołał wirus i na tle mądrości jako szansy lepszego radzenia sobie w tej sytuacji. Dziś stawiam taką tezę, że bez mądrości taka postawa jest mało skuteczna. Jak było wszystko ok, to postawą obywatelską można było się popisywać, szczególnie w sferze deklaracji, o czym też wcześniej pisaliśmy. Gorzej jest, gdy dochodzi do rzeczywistego zagrożenia i wymagane jest szybkie i skuteczne działanie. W naszym temacie wiele powiedziano o praktycznym zastosowaniu mądrości, powtórzę co pisał na ten temat AUT. – Mądrość to nie teoretyzowanie, ale życiowe doświadczenie praktyczne. Teoretyzować można od ręki, do działania trzeba być dobrze przygotowanym. Stan wyjątkowy, który mamy, nie jest wynikiem pomysłu władzy, lecz konsekwencją stanu zagrożenia. Mądrość właśnie najlepiej się sprawdza w sytuacji zagrożenia, a nie w sytuacji, gdy nic się nie dzieje, gdy wszyscy pracują, a potem się bawią, gdy nie są potrzebne odważne i ryzykowne działania, dominuje rutyna – wówczas sprawdzają się i wystarczają nam schematy myślenia i działania. Nawet źle jest odbierane w społeczeństwie, gdy ktoś zakłóca ten sielankowy spokój, przypominaniem o zagrożeniach i zdrowym rozsądku. To jest jakże dalece niepoprawne i przeszkadzające w rozkoszowaniu się wolnością i zabawą. Dziś czytam w komentarzach słowa eksperta, co jeszcze miesiąc temu było wielkim faux pas – Pandemia wymaga odważnych decyzji. To sprawdzian z dojrzałości państwa. Tutaj już nie ma miejsca na półśrodki. Dopóki żyliśmy bez świadomości zagrożenia, eksponują się przed nami teoretycy naszego szczęścia, którzy podpowiadają nam jak mamy żyć i okupują stoliki dyskusyjne przed kamerami TV. W momencie, w którym w społeczeństwie zaczyna dominować strach przed zagrożeniem pojawiają się zupełnie inne głosy – „To nie jest przesada, panika, efekciarstwo - działające od niedzieli 15 marca zamknięcie granic, ograniczenie transportu międzynarodowego oraz aktywności społecznej, jest po prostu niezbędne… Kończy się czas bagatelizowania zagrożenia, funkcjonowania w zawieszeniu pomiędzy paniką a bezmyślnością - przychodzi okres zdyscyplinowania się całego społeczeństwa oraz rozsądnego zastosowania do zaleceń służb epidemiologicznych”. To brzmi jak odkrycie epokowe, przepraszam za docinek, to nie jest złośliwe, ja jestem za tym co zostało powiedziane wyżej, ale mądrość od starożytności namawia do uczenia się dyscypliny jako istotnej siły w człowieku zdolnej do bycia konsekwentnym w swoich postanowieniach. To jest potrzebne nam na co dzień, a nie tylko w wyjątkowych sytuacjach. Może jedynie oscylować z większym lub mniejszym natężeniem. Mądrość nigdy nie zmienia swych zasad, nie jest relatywna – względna, koniunkturalna. Jest takie dobre, stare i mądre powiedzenie – „Jak trwoga to do Boga”! Mamy taką leniwą tendencję do mobilizowania się na ostatni moment, po fakcie, mądrość uczy przed faktem. Moje słowa potwierdza dzisiejsza wypowiedź w prasie, że jednak coś się zmienia na lepsze w naszym kraju – "Państwa, które nie zareagowały stanowczo i z wyprzedzeniem, dzisiaj są europejskim epicentrum rozprzestrzeniania się choroby. Polska ma jeszcze ostatni możliwy moment na to, aby nie powtórzyć scenariusza Włoch, Hiszpanii czy Francji i musi - a właściwie już to zrobiła - uczynić wszystko, aby chronić swoich obywateli".
AUT. niedawno wspomniał o niezwykłej mądrości starożytnych Indii i Chin, odwołam się do mądrości japońskiego zen, a konkretnie mistrzów strzelania z łuku. Uczą oni, że człowiek ma być jak łuk z napięta cięciwą, co oznacza, że jest gotów w każdej chwili oddawać strzały, czyli do maksymalnego napięcia, w momencie puszczenia cięciwy odreagowujemy to maksymalne napięcie. Mistrzowie przestrzegają przed nadmiernym, szkodliwym odreagowywaniem, rozwiązaniem cięciwy i zdjęciem jej z łuku, bo to prowadzi do zbytniego rozluźnienia, łuk wówczas traci swoje cechy oraz możliwość strzelania. Jako ludzie tracimy wówczas możliwość właściwej oceny zjawisk zagrożenia i szansy, z nauki mistrzów łuku wynika, żeby pozostawiać sobie ten minimalny zapas napięcia jakim jest naciągnięta cięciwa w łuku, rozwiązanie jej, to totalny luz. Czy to samo w sobie nie stanowi zagrożenia?
Posłużę się mocnym zdaniem AUT. z jego wcześniejszego wpisu – Niemądrość jest powszechnie promowana i praktykowana, jak widać mocne zagrożenie kończy promocję niemądrości, zaczyna się promocja mądrości w narodzie. Rad jestem, że od kilku miesięcy biorę udział w tym przedsięwzięciu, które zapoczątkował AUT., sporo się nauczyłem dzięki temu, wiem, że chcę mądrzeć na przekór, różnym promocjom i praktykom. To mnie przygotowało na zagrożenie wirusem. Dziś spokojniej reaguję na to co się wydarza, nie lekceważę problemu i odczuwam, że mam większy zapas mądrości do wykorzystania w codziennym zmaganiu się z przeciwnościami losu.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Odniosę się do zdania AUT., że „Nawyki to dobre ziarno pod pole mądrości”.
Co jest jednym z najważniejszych nawyków rzutujących na kształtowanie się naszego charakteru jako sumy naszych zachowań, spróbuję dociec z kolejnego fragmentu AUT.: Mądrość udowadnia, że nie da się żyć bez stałych, twardych zasad, do których trzeba się dostosować, w innym przypadku szukamy kłopotów dla siebie. Warto pamiętać, że pomiędzy bodźcem, a reakcją istnieje przestrzeń, w niej mamy możliwość dokonywania rodzaju reakcji. Suma naszych reakcji, czyli decyzji, tworzy nasze zachowania.
Przepraszam, ale dla wyrazistości swoich dociekań zacznę „prosto z mostu”.
Głupota jest kosztowna, przynosi straty; majątku, pieniędzy, prowadzi do utraty zdrowia, rodziny, przyjaciół, utraty życia, niszczy w bezmyślny sposób nasze środowisko. Głupota jest obca naturze, ponieważ w naturze nic się nie marnuje, wszystko ma swoje miejsce i jest w zrównoważony sposób uzasadnione. Głupota nie jest więc pomysłem natury, ale konkretnych ludzi, każda głupota ma swojego autora pomysłodawcę, który nawet jak na niej nie zarobi, to przynajmniej zyska na popularności, a dzięki swoim nieraz absurdalnym, nielogicznym pomysłom, utrwala się w pamięci, znajduje naśladowców luzackich haseł rodzaju „bądź kim zechcesz” – hurra! żółw zawołał to ja chcę być czołgiem - albo przykładowo „róbta co chceta”, hasło, pewnie trochę zbyt pochopnie wylansowane, przez twórców godnej uznania zrzutki społecznej.
Głupota wyłącza myślenie i dlatego jest tak użyteczna w rękach tych, którzy chcą nas do czegoś niemądrego namówić, za co musimy zapłacić, choćby swoim czasem, nie dostając w zamian nic użytecznego.
Gdyby choć jeden na stu, dał się na jakiekolwiek niemądre zachowania namówić, to w sumie tylko 1%, czy to jest jakiś problem? Ale jeżeli przez ostatnie przykładowo 100 lat, liczni magicy od mącenia w naszych głowach, kreatorzy różnorodnych trendów kulturowych wylansowanych przez wynajętych celebrytów, zainfekowali nasze umysły choć jednym, obniżającym jakość naszego życia wirusem, to już można byłoby powiedzieć, że ślad braku zdrowego rozsądku, w mniejszym lub większym stopniu, dotyczy 100% populacji.
Jak można chronić nasze umysły przed tego rodzaju „psychicznymi patogenami”? Z pomocą przychodzi AUT. gdy podpowiada o konieczności równoważenia naszych myśli, prowokowanych przez najróżniejsze zewnętrzne bodźce.
Czym je równoważyć? Zdroworozsądkowych możliwości jest sporo.
Przykładowo, do naszych czasów przetrwała pewna mądrość pod nazwą „Trzy filtry Sokratesa”. Jest to anegdota pouczająca nas w jaki sposób możemy sortować zalewające nas bity informacji. Treść tej anegdoty jest łatwa do odnalezienia, dlatego skupię się na opisie tych filtrów działających na trzech poziomach:
1. Poziom prawdy > czy mam pewność, że dana informacja jest prawdziwa, czy mogę zaufać temu, kto mi ją dostarcza - AUT. ostrzega nas przed wiedzą nie pochodząca ze sprawdzonych, tj. godnych zaufania źródeł - a jeżeli odpowiedź brzmi „tak” to możemy przejść na poziom drugi;
2. Poziom dobra > czy ta informacja jest dobra, a nawet gdy jest zła, w sensie przykra i zmuszająca nas do podjęcia np. przeciwdziałającego ryzyka i wysiłku, czy wpłynie na poprawę jakości naszego życia? Jeżeli tak to weryfikujemy ją na następnym trzecim poziomie:
3. Poziom przydatności > jakie praktyczne działania można podjąć w związku z tą informacją, czy nie jest to wydumana fantazja, czy mamy narzędzia, środki, umiejętności, by z tej informacji zrobić użytek, czy jest nam do czegoś potrzebna, jeżeli odpowiedź brzmi „tak” to uruchamiamy proces reakcji i przechodzimy do działania, a jeżeli „nie” to naciskamy w naszej głowie przycisk „delete” i zaraz usuwamy, aby nie zaśmiecała naszej pamięci.
W jakie kłopoty możemy popaść, gdy zostanie pominięta faza namysłu, niezbędnego do rozważnego wyważenia reakcji o których wspomina AUT.?
Daleko nie trzeba szukać. Pierwszym z brzegu, trudnym do zauważenia, choć generowanym powszechnie kłopotem, jest problem związany z zanieczyszczeniem ujęć wodnych hormonem EE2, przedostającym się wraz ze ściekami komunalnymi do rzek, z których następnie przedsiębiorstwa wodociągowe produkują wodę pitną do naszych domów.
Czy popularny luz w stosowaniu środków antykoncepcyjnych, będącym jednym z wyznaczników zdobyczy współczesnej cywilizacji, nie powinien być powściągany wiedzą o badaniach, potwierdzających ich związek z występowaniem coraz powszechniejszych zaburzeń rozrodczych? Prócz tego niektóre źródła naukowe wskazują na syntetyczne estrogeny jako przyczynę cichej epidemii chorób nowotworowych.
Według mnie jest to dość poważny kłopot. Od razu kojarzy mi się z pewną społeczną grą w rodzaju „rosyjskiej ruletki”, z tą jednak różnicą, że ten rewolwer nie strzela w głowę straceńca, ale wali wokół na oślep, i to pociskami z opóźnionym zapłonem, które mogą razić, nie tylko nas, ale nasze i nie nasze dzieci, bardzo dotkliwymi problemami, a jeden z nich, jak już wspomniałem, nazywa się niezdolność do naturalnego poczęcia własnego potomstwa.
Czy jest na ten kłopot rada? Tak. AUT. wskazuje i zarazem zachęca nas do wzięcia w swoje władanie tej istniejącej przestrzeni, w której możemy rozważyć jaką podjąć decyzję, z wszelkimi konsekwencjami, bliskimi i dalekosiężnymi, rozważyć ją aż do bólu, wiedząc, że skutki naszej reakcji mogą być trudno wyleczalne, a nawet nieodwracalne.
Przypomnę jeszcze jedną maksymę, pomocną w filtrowaniu bodźców, często gwałtownie naciskających, by pominąć fazę osądu i wyważenia reakcji, jest to twarda zasada, jedna z naczelnych reguł etycznych, „Primum non nocere” – „Po pierwsze nie szkodzić”.
Jak wcześniej już wspomniałem, szkodzenie jest wbrew naturze i nawet tłumaczenie się niewiedzą, nie jest okolicznością łagodzącą przed wysokim sądem.
A nawet gdyby, to na pewno nie unikniemy zrównoważonych Mądrością wypłat, o których mówi przysłowie „Co siejesz, to rządź będziesz”.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Uważam, że aby lepiej rozumieć dzisiejszą globalną sytuację w jaką dziś „wdepnęła” ludzkość, warto jak zwykle przyjrzeć się jaki mamy na tę chwilę obraz świata, jakie nowe elementy doszły, a jakich ubyło i czy nasz metabolizm informacyjny sformułowany po raz pierwszy przez prof. Antoniego Kępińskiego, jest w stanie nadążać za przetwarzaniem danych płynących z rzeczywistości do nas? Ponieważ jesteśmy w temacie „Jak mądrzeć…”, to oczywiście odwołam się do słów AUT. – Mamy niebezpieczne mody łatwo uzależniające, a wtedy mądrość jest już zbędna i nawet zawadza. Sadzę, że mody, które miały jeszcze na nas wpływ do czasu zagrożenia, już zawadzają w obecnej sytuacji, są zbędne, nasi idole medialni i celebryci, jakoś nie mają nic do powiedzenia w tym nowym czasie, tym bardziej, że zabrano im tuby, którymi posługiwali się do tej pory, mądrość praktyczna wysuwa się na pierwszy plan, bo trzeba sobie radzić. Skończył się Czas Wodzirejów, mamy Czas Bohaterów. Bo to wynika z odradzania się innego rodzaju potrzeb – naturalnych. Wodzirej wciąga i rozbudza nasze chęci do coraz większej zabawy, to kim jest Bohater?
Dzieje Polski i Polaków dają jednoznaczną odpowiedź na to pytanie. W czasach klęsk, wojen, epidemii ujawniają się postawy heroiczne, pokazują do jakich wyjątkowych czynów zdolni są ludzie. Wodzireje też mają szansę stać się Bohaterami, mają duży potencjał, który szuka sobie ujścia energii, to tylko kwestia zmiany kierunku pomagania ludziom. Czasy mamy takie, że jak się nie powściągniemy, to nas określone służby powściągną. Tutaj się nie da dyskutować i powoływać na swoje wolnościowe prawa obywatelskie jak dawniej. Nasza wolność została ograniczona w bardzo znacznym stopniu i to może ulec dalszej eskalacji.
Korzystam z naszego tematu i dzięki pomysłowi AUT. przykładam – jak on to nazywa – narzędzia mądrościowe do sytuacji, dzięki temu chyba lepiej rozumiem co się dzieje dookoła i mogę szybciej reagować, czyli dostosowywać się adekwatnie do gwałtownych zmian jakie zachodzą w świecie. Te zmiany wymuszają powstawanie nowych postaw wobec życia. Dawne są już przestarzałe, cały ten świat celebrytów, mody, popisywania się przed publicznością skończył się jak zdmuchnięty gwałtownie płomienia świecy. Mądrość, która była w temacie obficie cytowana, mówi – mądrość wymaga dodatkowego wysiłku niż proste wkuwanie. Gdyby się znowu podszyć pod mądrość, to mądrość by zalecała uczcie się dla siebie, bo to się kiedyś przyda wam w życiu. Człowiek mądry nie obraża się na fakty, jest roztropny, zdolny do samoograniczeń, jest przewidujący, gdy widzi co się dzieje, reaguje rozumnie, a nie emocjonalnie, nie stwarza problemów sobie i innym. Mówiąc krótko, człowiek mądry jest zdolny dostosować się do każdych nawet najtrudniejszych warunków bez pretensji i narzekania, w ten sposób nie jest balastem, zawalidrogą, którą usuwa się siłą z drogi, gdy nie chce się sama usunąć. Stawiam tezę, że w czasach trudnych zapotrzebowanie na ludzi mądrych i doświadczonych życiowo wzrasta gwałtownie, bo niosą ze sobą spokój w myśleniu i działaniu, czego ogólnie brakuje.
Polska wybrała model chiński maksymalnego ograniczania zjawiska negatywnego i za tym stoi mądrość i zdrowy rozsadek. Chińczycy są narodem z ogromnym bagażem doświadczeń wiekowych. AUT. poruszał kwestie starożytnej mądrości chińskiej, efektem jej stosowania są wiadomości z Chin o stopniowym wycofywaniu się epidemii, to o czymś świadczy, o praktycznych, zrównoważonych metodach, o wielkiej dyscyplinie tego narodu. Jest to możliwość ograniczenia wielu niepotrzebnych przedwczesnych śmierci, szczególnie ludzi starszych. Masowe umieranie ludzi starszych to pozostawienie ludzi młodych bez wsparcia i doświadczenia życiowego z ich strony. W jednym z krajów europejskich, który przyjął zupełnie inny model rozwiązania tego kryzysu, rząd podjął decyzję o puszczeniu sytuacji na żywioł, bez żadnych ograniczeń tłumacząc to tym, że dojdzie do zarażenia 80% społeczeństwa, niech w ten sposób naród uodporni się na wirusa, a to że umrze duża nieprzewidywalna ilość ludzi, no to należy potraktować, jak wypadek przy pracy. Dodatkowym argumentem jest to, że eksperci rządu tego kraju przewidują nawroty epidemii wirusa i kalkulują, że w konsekwencji to im się lepiej opłaca. Gospodarka nie jest ograniczona, wszystko działa jakby nic się nie działo. Jedyne ograniczenie to czteromiesięczna kwarantanna osób po 70-tce. Jaki to rodzaj mądrości? Przypomina trochę model rodem ze Sparty, zostawiam to do oceny każdemu z osobna.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Nawiązując do ostatniego wpisu zakończonego przysłowiem „Co siejesz, to żąć będziesz” przytoczyć można drugą mądrość „Siejesz wiatr, zbierasz burzę”. Jest to już wyraźna przestroga przed zachowaniami wpędzającymi nas w kłopoty, do tego stopnia czasem dolegliwe, że aż wywołujące desperacką skargę „dlaczego akurat mnie to spotkało”, albo inne skrajnie nieodpowiedzialne pytanie kierowane do wyższej instancji nazywanej nieraz opatrznością bożą - jak mogła do tego dopuścić. Ale czy to od niej zależy, w jaki sposób uprawiamy ogród, który został nam ofiarowany, czy to opatrzność zmusza do napadania na ogród sąsiada, bo wyhodował piękniejsze od naszych róże?
Jest takie powiedzenia „Głupich nie sieją, sami rosną”, ale po to właśnie Mądrość dla nas została stworzona, by uzupełniać niedobór wiedzy, umiejętności, aby czynić z nich pożytek, wzajemnie dzieląc się tym co jest dobre, gdyż cyt. AUT. „To co jest najistotniejsze opiera się na naszych związkach i relacjach z innymi, bo życie między ludźmi z konieczności jest współzależne”.
AUT. użył nie znanego mi wcześniej rozumienia znaczenia słowa Joga. Wyjaśnił skąd to słowo się wzięło „Nazwy powstawały w oparciu o konkrety funkcjonujące w rzeczywistości np. słowo Joga było rozwinięciem prostego pojęcia opisującego parę dwóch bawołów, w jednym chomącie”. Przyjmując, że jest to personifikacja zawierająca pozytywny wzorzec dla ludzkich zachowań, można by uznać, że jeden bawół i drugi niezależnie od światopoglądu, czy też upodobań politycznych zobowiązany jest do zgodnego wysiłku, wspólnej pracy, przykładowo orki, koniecznej do przygotowania pola pod uprawę, pod zasiew. Poszerzając tą przenośnię o jeszcze jeden wątek, a mianowicie taki, że jeden bawół jest samcem, a drugi samicą rozważania o „konieczności współzależności” można przenieść na wyższy poziom, sztuki budowania relacji pomiędzy mężczyzną, a kobietą w taki sposób, aby ich współpraca przyniosła obustronnie zadowalające owoce.
Wymyślony przez kogoś kłopot pn. „Walka płci” i uczynienie z niego ruchu społeczno-politycznego, będącego zarzewiem konfliktu przenoszonego na ulice, a za pośrednictwem mediów i instrumentów tzw. „kultury” do mieszkań i rodzin jest kolejnym, sztucznym pomysłem na „urozmaicenie życia” przynoszącym, ból, cierpienie, a w konsekwencji obniżenie poziomu naszych wartości.
Absurdalna walka o więcej praw dla jednej stron, zgodnie z prawem równowagi powoduje ich ubytek po drugiej stronie. Z ust pewnej feministki, pełniącej funkcję poselską usłyszałem, uzasadnienie pomysłu na poszerzenie rozumienia rodziny, jako także związku dwóch kobiet plus dziecko. Na pytanie dziennikarza jak można mówić, że dwie kobiety mogą mieć dziecko, usłyszał odpowiedź, że dziecko zostanie poczęte w łonie jednej z nich nie przez mężczyznę, ale - jak z dużym naciskiem podkreśliła - przez SUBSTANCJĘ. Dokładnie tak, mężczyzna jako dawca nasienia został sprowadzony do roli substancji i do założenia rodziny posiadającej własne dzieci nie jest potrzebny. Dwóm paniom do zapłodnienia jednej z nich metodą In vitro wystarczy substancja i nawet ta osoba nie chciała wymówić, od kogo została pobrana, bo przecież każdy wie, że z banku spermy – podobnie do małych dzieci, gdy mówią, że pieniądze są ze ściany (tzn. bankomatu) . Dlaczego, ta osoba nie chciała użyć właściwego słowa? Bo słowo mężczyzna lub samiec istnieje zawsze w współzależnym związku z kobietą lub samicą, a przy tego rodzaju podejściu istnienie takiego związku jest z góry wykluczone.
Można być dumnym, z tak szerokich możliwości udostępnionych przez biotechnologię, ale czy współcześnie zapewni ona równoprawny dostęp dwóm panom do możliwości poczęcia i urodzenia sobie dziecka? Na obecną chwilę jeszcze nie, choć być może jest to tylko kwestia czasu.
Tak czy inaczej reguła mądrości dążąca do zachowania równowagi pomiędzy przeciwieństwami, przez tą osobę została naruszona i warto się zastanowić jaką cenę będzie trzeba zapłacić, aby ją ponownie przywrócić?
W zasadzie to już ktoś to przewidział i ukuł przysłowie „Można strusia mianować krową, ale masła z tego nie będzie”.
Może jednak nie będzie tak źle. Trzeba się tylko zacząć oswajać z nową rzeczywistością, w której na nocnym niebie jaśnieć będzie księżyc, świecący odbitym blaskiem od … jak nie ma słońca to chyba od drugiego księżyca, ale już dziennego, który z kolei za dnia, świecić będzie odbitym blaskiem od księżyca nocnego? … zaraz, zaraz, dwie kury, czy dwa jajka … co było pierwsze …
Oj tam, na pewno ktoś coś wymyśli, aby w "zimnych promieniach krążących wokół ziemi dwóch księżyców w naszych ogrodach pachnące zakwitnąć róże mogły” - powiedziałby Yoda w następnym odcinku Gwiezdnych Wojen.
Kto sieje wiatr?
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Chciałbym wrócić jeszcze do ważnego elementu mądrości, jakim są nawyki pozytywne lub w przypadku braku mądrości nawyki negatywne, AUT. wrzucił taki interesujący kamyczek do naszego ogródka, 7 nawyków Coveya:
Nawyk pierwszy:
- bądź proaktywny;
Dr de Bono mówi o tym w podrozdziale MYŚLENIE REAKTYWNE, A MYŚLENIE AKTYWNE w podręczniku dla rodziców – „Naucz swoje dziecko myśleć”, formułuje to w nieco innych słowach – normalna praktyka szkolna polega na stawianiu przed oczami ucznia (studenta) zadań, ćwiczeń z podręczników, tekstów na tablicy. Następnie prosi się go o reagowanie na to, co widzi przed sobą. Z tego właśnie powodu prawie całe myślenie, jakiego uczą w szkole, to myślenie reaktywne… Myślenie szkolne pasuje też do erudycji: jak reagujemy na to, co już jest? …Prawdziwe życie wymaga myślenia aktywnego (u Coveya proaktywnego), myślenia dla działania.
Czy można powiedzieć, że szkoła jest „martwa”, w sensie wyrabiania dobrych nawyków, niezbędnych do skutecznego radzenia sobie na co dzień? Jak wcześniej wspominaliśmy w temacie, puste deklaracje łatwo wypowiadać, gorzej z braniem za to odpowiedzialności. Zostaliśmy wtłoczeni jak pisze jeden z polskich profesorów w sferę myślenia encyklopedycznego, które blokuje myślenie operacyjne, czyli bycie proaktywnym. Mamy zbyt dużo negatywnych nawyków, silnie wiążących nas z byciem teoretykami, jesteśmy ofiarami systemu testów w szkołach, dopasowujemy się mechanicznie do odpowiedzi A, B, C, D itd., zamiast znajdować twórcze rozwiązania. W niektórych testach można znaleźć alternatywę do A, B, C, D typu „inna odpowiedź”, ale jak to oceniać, kto to wie? Nauczyciel sam musiałby być twórczy, żeby nie tyle co oceniać ucznia, ale właściwe pokierować dalej i pokazywać skutki na przyszłość wynikających z różnych działań. Czy ocena z testu ma się w ogóle jakoś do życia, znamy wiele przykładów, że prymusi testowi, mogą mało zarabiać po studiach, a trójkowicze, stają się miliarderami. De Bono pisze – (pro)aktywne myślenie nie jest łatwe w nauczaniu jak reaktywne. Natomiast założenie, iż można ograniczyć się do myślenia reaktywnego (encyklopedycznego, schematycznego) – to niewybaczalny błąd. Ten pierwszy nawyk jest kluczowy i decydujący dla wszystkich 6 pozostałych. Plasuje nas albo w nawykach (+), albo (-). Dzisiejsza tragedia, która nas napotyka wymaga właśnie postawy proaktywnej i widać jak na dłoni te narody i państwa, które sobie mocno folgowały, dziś zbierają o wiele większe żniwo śmierci od tych bardziej skupionych na życiu jak na zadaniu, a nie jak na zabawie.
Nawyk drugi:
- zaczynaj z wizją końca;
Tutaj musimy użyć dobrze wyćwiczonej i zdyscyplinowanej wyobraźni, która jest w stanie nie tylko generować wizję końcową, ale stale utrzymywać ją przed nami na ekranie tejże wyobraźni. Przypomnijmy sobie liczne nasze porażki, związane z używaniem silnej woli, gdy coś postanawialiśmy twardo, a potem się okazywało, że byle drobnostka była zdolna nas z tego postanowienia wykluczyć. W przypadku koronowirusa trzeba zgodzić się z wizją decydentów, bo kłótnie są nie na miejscu w obliczu tragedii.
Nawyk trzeci:
- rób najpierw to co najważniejsze;
To ma związek z umiejętnością widzenia różnic oraz ich hierarchizowania, a także to, że nie mamy być zobojętniali wobec rzeczywistości. I co jest dla nas teraz najważniejsze, nasze życie i zdrowie, ktoś ma wątpliwości? A jak było kilka miesięcy wcześniej?
Nawyk czwarty:
- myśl w kategorii wygrana twoja – wygrana współgracza;
Jeżeli widzę swój interes w podtrzymywaniu interesu drugiej osoby, to nic lepszego nie wymyślimy. Ta zasada jest teraz nam bardzo potrzebna, bo mamy jednego wroga do pokonania i trzeba się integrować.
Nawyk piaty:
- staraj się najpierw zrozumieć, potem być zrozumianym;
Jak ulał pasuje do tego uwaga de Bono – Na koniec trzeba wspomnieć o problemie ambicji. Ludzie o wybitnej inteligencji bardzo lubią mieć racje. Oznacza to, że często marnują czas, atakując innych i krytykując ich. Potrafią przecież wykazać, że inni nie mają racji. Oznacza to także, że nie są skłonni do podejmowania ryzyka umysłowego, bo nie mogą być pewni, czy nie okaże się, że są w błędzie. Jest to świetna wskazówka, co przeszkadza nam rozumieć innych ludzi. Ekspertyza specjalistów nabiera o wiele większego znaczenia niż dawniej, przed wirusem, mogliśmy sobie pozwolić na własne zdanie, dziś to nie jest takie oczywiste.
Nawyk szósty:
- synergia;
Bez autentycznej kooperacji jesteśmy podzieleni i słabi.
Nawyk siódmy:
- ostrzenie swej piły, czyli trzymanie się zasad wszechstronnej samoodnowy. - Nigdy nie możemy być tak zajęci piłowaniem, żeby zapomnieć o ostrzeniu piły.
Pracować nad sobą można zawsze i wszędzie, tego nikt nie zabrania. Pomimo tragedii, to każdy z nas dużo może zrobić dla wspólnej sprawy, szczególnie nie piłujmy gałęzi, na której siedzimy.
Nawyki to dobre ziarno pod pole mądrości.
Nic dodać nic ująć!
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Dzięki Rub-i-kon za poszerzenie i przeniesienie wiedzy o 7 nawykach Coveya na poziom praktyczny. Zgadzam się z Tobą, że najważniejszy nawyk to proaktywność, cecha ludzi zaradnych, zdolnych do odnalezienia rozwiązania w każdej problemowej sytuacji.
Wiadomo, że w życiu nie ma rozwiązań idealnych, a poszukiwanie takowych jest skazywaniem siebie na jałowe teoretyzowanie i wysysające witalną energię dywagacje. Idealizm jest skłonnością bliską człowieczeństwu, najczęściej wyrażającą się poprzez dzieła sztuki. Uważam, że proaktywnych, życiowych twórców cechuje idealizm równoważony realizmem, inaczej nie stworzyliby żadnego dzieła, biorąc pod uwagę to, że z upływem czasu i tak w proch się obrócą.
Nasz świat ulega nieustannym przemianom, podobnie nasz organizm średnio do 24 roku życia jest w fazie wzrostu, osiągając optimum swoich możliwości fizycznych, a potem zaczynają się zmiany odwrotne, komórki naszego organizmu z upływem lat coraz bardziej się starzeją. Większy udział w spowolnieniu tych procesów ma nasza SENSOWNA aktywność, sensowna tzn. ograniczona do nawyków (+) czyli proaktywnych, przykładowo jak w tym powiedzeniu „Ruch może zastąpić niemal każdy lek, ale żadne lekarstwo nie zastąpi ruchu”.
Ostatni swój wpis zakończyłem trochę żartobliwie, jednak – nie oglądając się na opinię nauki i różnych tradycji religijnych – powaga pytania, co było pierwsze jajko czy kura, dzisiaj z samego rana w mojej głowie znalazła odpowiedź, która brzmi > trzeba o to zapytać koguta!
Ten paradoks dokładnie opisuje pułapkę myślenia reaktywnego. Nauczyciel w szkole pokazując na tablicy jajko (A) i kurę (B) pyta uczniów, o ich zdanie, co było pierwsze. Ten bezsensowny spór wygrałby uczeń o największej erudycji, który być może, w następnych latach, prześlizgując się dzięki swojej inteligencji i elokwencji po kolejnych rocznikach martwej nauki, zrobiłby w tym temacie habilitację.
Jakiej więc odpowiedzi mógłby kogut udzielić? Kogut reaktywny; kura jest, jajko jest, ale co z tego, kura może siedzieć na jajku, aż zdechnie, a jajko i tak zgnije, bo go nie zapłodniłem. W naturze takich kogutów nie ma, kogut zawsze jest proaktywny; z kurą robi swoje, a potem radośnie pieje na widok żółciutkich pisklaków.
Skąd mi ten kogut przyszedł do głowy? Skorzystałem z podpowiedzi de Bono – a jakże Rub-i-kon zajrzałem do książki „Naucz swoje dziecko myśleć” – strona 184 na której, autor zapoznaje nas z genezę, definicją i zastosowaniem „myślenia >>w bok<<” (lateral thinking), słowami, że ludzie od niepamiętnych czasów używali myślenia „w bok”, to znaczy wpadali na nowe pomysły i zmieniali swój sposób postrzegania rzeczywistości … i dalej „myślenie w bok” jest połączeniem obserwacji świata, postrzegania i logiki.
Brak tego rodzaju metodologii myślenia w mojej ocenie, jest jedną z przyczyn pułapki „martwoty szkolnej edukacji” ponieważ, dostarcza ona uczniom niepełnych danych, fragmentarycznej teoretycznej wiedzy - jak w moim przykładzie - pokazują A i B pomijając fakt istnienia najistotniejszego proaktywnego czynnika C.
Nie byłoby kury gdyby kogut jajka nie zapłodnił. Tak, jest to kolejny paradoks, ale coś więcej to już wyjaśnia, można z tą wiedzą coś zrobić, wykonać praktyczny ruch. Wiem, że zaraz znajdą się oponenci tej tezy, ale chodzi mi o ukazanie pewnego zjawiska o którym pisał AUT. Wiadomo, że światem rządzi polityka, a ona dzieli ludzi na prawicę i lewicę i mamy takich rodziców, którzy są na prawicy, albo lewicy. Przyjmujemy ich poglądy na całe życie lub je zmieniamy.
Dlatego właśnie w następstwie tej dychotomii mamy wojnę polsko-polską. Zwolennicy jajka (czynnika A) za wsparciem ideologów - dla ułatwienia myślenia w sensie historycznego założenia - spod znaku rewolucji francuskiej, głoszących hasła - oczywiście upraszczając – z grupy dotyczącej kosmopolityzmu, internacjonalizmu, zwalczają zwolenników kury (czynnika B), którzy z kolei domagają się zachowania odrębności narodowej, opartej na tradycyjnych wartościach religijnych, rodzinnych odwołując się – też w uproszczeniu – do doktryny nacjonalistycznej.
Jak świat światem ten wyniszczający konflikt nigdy się nie skończy … no chyba, że pójdziemy po rozum do głowy i poszukamy czynnika C, albowiem „Żeby zrozumieć wpierw trzeba już na ten temat coś wiedzieć”.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Chciałbym dziś odwołać się do Podręcznika Mądrości Edwarda de Bono, w którym to przyznaje, że odpowiednio wyćwiczona percepcja ma większościowy udział w Mądrości, wykazuje dalej, że niekontrolowane emocje mają fatalny wpływ na podejmowanie decyzji, wręcz są szkodliwe, a przecież tyle ich wkładamy w naszym życiu w procesy decyzyjne. Jeżeli emocje zakłócają naszą logiczną stronę myślenia i wszyscy o tym wiemy, to skąd to się bierze, jaka jest tego przyczyna, że często postępujemy wbrew logice, zdrowemu rozsądkowi, dajemy upust swoim emocjom, a potem płacimy za to bardzo drogo. Dziś dowiedziałem się, że pewna polska rodzina, która została zobligowana do odbywania kwarantanny w domowych warunkach, została przyłapana w najlepsze w supermarkecie na zakupach w pełnym swoim zestawie, zamiast siedzieć grzecznie w domu i nie wychylać nosa na zewnątrz. Wypisz wymaluj przykład, ale czego? Może tych kila uwag z Podręcznika Mądrości pomoże lepiej zobaczyć tę sytuację.
Podręcznik Mądrości położył nacisk na percepcję. Emocje nie są skutkiem użycia logiki. Percepcja uruchamia emocje i percepcja może na nie wpływać.
Człowiek rozsądny umie zaadoptować się do istniejącej sytuacji.
1. Może starać się zmieniać świat - tak działa postęp na Zachodzie.
2. Albo starać się będziesz zmieniać siebie (to nastawienie wschodnie).
3. Również możesz starać się zmieniać własne spostrzeganie.
Jestem zwolennikiem Case study (analiza przypadku, studium przypadku) – analiza pojedynczego przypadku, tj. szczegółowy opis, zazwyczaj rzeczywistego, przypadku, pozwalający wyciągnąć wnioski co do przyczyn i rezultatów jego przebiegu oraz szerzej danego modelu biznesowego, cech rynku, uwarunkowań technicznych, kulturowych, społecznych itp. Celem studium przypadku jest pokazanie koncepcji wartych skopiowania, jak i potencjalnych błędów, których należy unikać. Wykorzystywane jest w kształceniu jak i w praktyce biznesowej (m.in. analizy przygotowywane przez zleceniobiorców, np. firmy konsultingowe, dla klienta, kursy na temat metod wychowywania.
Bo to daje możliwość zbadania danego zjawiska na konkretnym przypadku, który może się powtarzać i przynosić nam ogromne straty, lub zyski. Postaram się podać hipotetyczne warianty przyczyn takiego zachowania się opiekunów bądź rodziców tej rodziny, czyli przyczyny złamania zakazu rządowego i spowodowanie zarażenia wiele osób przebywających w supermarkecie, narażenie siebie na zapłacenie wysokiej grzywny, lub nawet na rok więzienia:
1. Byli niedoinformowani z powodu zaistniałej sytuacji, nałożenia na nich ograniczeń.
2. Nie mieli co jeść i pić, byli głodni oraz spragnieni, nikt się nimi nie zainteresował.
3. Byli powiadomieni o możliwościach pomocy, odrzucili ją świadomie z powodów znanych tylko im, np. powody religijne, chora ambicja, bezmyślność.
4. Zostali zmuszeni do takiego zachowania przy pomocy groźby lub szantażu.
5. W domu rodzice nie mają nic do powiedzenia, uprawiają tzw. pajdokrację, czyli rządy dzieci – one miały zachciankę, rodzice ustąpili.
6. Zostali przekupieni przez wrogów naszej ojczyzny, w celach sabotażu.
7. Rodzice są alkoholikami lub narkomanami, nie są świadomi swoich czynów.
8. Chcieli w ten sposób zyskać sławę lub przeciw czemuś zaprotestować i zwrócić na siebie uwagę medialną.
9. Są zagorzałymi anarchistami, z przekonania, którzy walczą z wszelkimi przejawami władzy i dyscyplinowania społeczeństwa, robią wszystko na przekór władzy formalnej.
10. Są imbecylami z ograniczoną możliwością rozpoznawania faktów i zdarzeń, a tym bardziej łączenia ich w logiczną całość.
11. Uważają, że koronawirus to wymysł i bajki.
12. Wierzą w teorie spiskowe, są zajadłymi antyglobalistami i to jest ich sprzeciw.
13. Są performensami, to ich działania sztuki awangardowej, w której poświęcają swoje życie dla sztuki, a przy okazji zarażają wielu innych.
14. Zostali ogłupieni przez mass media papką medialną i żyją w świecie wyimaginowanym bez relacji do rzeczywistych zdarzeń.
To moje propozycje możliwych przyczyn zaistnienia takiej sytuacji, być może niektóre z nich są skrajne, ale żyję trochę na tej ziemi i nie raz różnie mnie to życie zaskakiwało absurdalnymi pomysłami ludzi. Może ktoś jeszcze coś dołoży od siebie, czego ja nie dopisałem jako wariant. Zapewne odpowiednie służby będą dociekać co jest przyczyną takiej niefrasobliwości lub złej woli. Jak można mieć teraz zaufanie do rodaków i iść do supermarketu na zakupy, nie ma się co dziwić, że na ulicach pustki. Absurd – ci co mają siedzieć w domach i być poddani kwarantannie, spacerują tam, gdzie im się podoba, a ci co nie mają takich restrykcji siedzą w domach. Często jest tak, że przyczyny są prozaiczne i leżą zawsze w tej samej sferze, to zwykły ludzki egoizm, brak empatii, znieczulica społeczna, głęboko zakorzenione od dziecka, które w czasach względnego spokoju są tolerowane, przykryte poprawnością polityczną, są nawet gloryfikowane jako cnoty. To się jednak mści w sytuacjach prawdy, zagrożenia, sprawdzianu z cnót obywatelskich; wzajemnego zaufania, szacunku, współpracy i wspierania tych którzy są w biedzie.
Dlatego dodam kolejny punkt określający, dlaczego mogli podjąć taką decyzję:
15. Zniechęcenie do życia, skrzywdzenie przez państwo, sądy, innych ludzi, w nic nie wierzą, nikomu nie ufają, każdy przejaw narzucenia im ograniczeń administracyjnych traktują jak osobistą krzywdę.
Jakaś przyczyna zawsze jest, faktem jest, że mamy skutki, stali się zagrożeniem dla nas wszystkich i potęgują je. Jeżeli to odosobniony przykład to nie jest tak źle, gorzej, jeżeli tak postępować będzie wiele osób. Gdyby w szkole uczono mądrości to być może tej sytuacji by nie było, ale ponieważ Mądrość nie zajmuje się gdybaniem, to co nam zostaje w tej sytuacji, zajmować się Mądrością bez względu na wiek i praktykować, a praktykować można zawsze i wszędzie, tutaj żadne wymówki nie działają. Mądrość to nie jest Głupota, im więcej Mądrości tym mniej tego drugiego, to chyba logiczne? Całe życie jest poligonem dla testowania Mądrości, a jak widać z tematu jaki nam uruchomił AUT., za co mu wielkie dzięki, wystarczy zechcieć, a narzędzia madrościowe się znajdą. Temat podniósł mi poprzeczkę i uruchomił pozytywnie, teraz każdy wieczór spędzam z sensem pracując z materiałem mądrościowym, mam z kim wymieniać poglądy, chętnie zamieszczam wpisy własne oraz czytam opinie innych na ten sam temat, tu muszę „przybić grabę Fraktalowi”, który trzyma niezłe tempo, nie wysiadł jeszcze i to wszystko razem wzbogaca mnie o nową Mądrość.
_________________ [Sygnaturka dostępna od 25 postów]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.